Agadir to miasto w południowym Maroku, leżące w wielkiej podkowiastej zatoce nad Oceanem Atlantyckim, u ujścia rzeki Wadi Sus (fr. Oued Souss). Przepływający tu chłodny Prąd Kanaryjski sprawia, że tutejszy mikroklimat różni się bardzo od panującego w głębi kraju. Przede wszystkim jeśli chodzi o temperatury - latem jest tu wyraźnie chłodniej (zwykle o 5-10°C), a zimą znacznie cieplej. Chłodna, wilgotna bryza wiejąca w ciągu dnia znad Atlantyku dodatkowo łagodzi afrykańskie upały. Inną charakterystyczną cechą klimatu w Agadirze są niewielkie roczne różnice temperatur wody - od 16°C (luty/marzec), do maksymalnie 22-23°C (sierpień/wrzesień). Średnio 300 słonecznych dni w roku oraz 10 kilometrów piaszczystych plaż sprawiają, że Agadir jest najpopularniejszą nadmorską miejscowością wypoczynkową w Maroku. Tutejsze hotele otwarte są przez cały rok. Woda w oceanie jest zwykle wystarczająco ciepła do kąpieli (min. 18°C) od maja aż do grudnia. A w najzimniejszych miesiącach (od stycznia/lutego do kwietnia) turystom pozostaje korzystanie z basenów, w których woda jest wówczas podgrzewana (a klimatyzatory przestawione na grzanie).
Jest jeszcze jedna cecha tutejszego klimatu, która nieco odróżnia go od panującego w innych miejscowościach nad Atlantykiem. Miasto leży w trójkącie ograniczonym od zachodu Atlantykiem, a z pozostałych stron górami - Atlas (północny-wschód) i Antyatlas (południowy-wschód). Wysokie góry zatrzymują wilgotne powietrze znad Atlantyku sprawiając, że latem jest tu znacznie wilgotniej. Nie ma jednak w tym czasie opadów, tylko aż do południa (czasem niestety dłużej) niebo często bywa zachmurzone a nierzadko bywa też mgła - wilgotność powietrza w dzień osiąga 75-80%, ale nocami i rano ta wilgotność często jest bliska 100%! To jedyny minus pogody w tym turystycznym raju. Od czerwca do września szanse na deszcz są prawie zerowe, a w pozostałych miesiącach niewiele większe.
Około VII wieku p.n.e. Fenicjanie mieli tutaj osadę rybacką, późniejszą faktorię, która nosiła nazwę Thymiatherium. W czasach panowania Cesarstwa Rzymskiego, pomimo że Rzymianie na północy obecnego Maroka mieli swoją prowincję (Mauretania Tingitana), ich wpływy aż tak daleko na południe, poza Atlas, nie sięgały. Po zapoczątkowaniu na przełomie XV i XVI wieku wielkich odkryć geograficznych, kiedy Vasco da Gama odkrył trasę do Indii, Portugalczycy zaczęli na zachodnim wybrzeżu Afryki tworzyć swoje bazy warowne. Udokumentowanych jest 6 takich fortec na marokańskim wybrzeżu Atlantyku, w tym właśnie tutaj: Santa Cruz do Cabo do Gué, która powstała w 1505 roku, na wzgórzu zwanym obecnie Kazbą. Portugalczycy w obrębie murów wytyczyli sieć uliczek z domami mieszkalnymi i suki. W kolejnym stuleciu Agadir został zajęty przez wojska marokańskiej dynastii Saadytów, którzy przebudowali kazbę na wzniesieniu do postaci, którą można oglądać obecnie. W XVII i XVIII wieku do wybrzeży marokańskich, w tym do dzisiejszego Agadiru, przypływały statki flamandzkie. Nastąpił wówczas gwałtowny rozkwit miasta i portu, leżących u stóp wzniesienia (chociaż jego znaczenie przyćmiewały sąsiednie porty: As-Suwajra i Al-Dżadida). Od 1912 roku rozpoczął się okres protektoratu francuskiego, który zasięgiem rozciągał się od Sahary Zachodniej (600 km na południe od Agadiru) do wysokości miasta Larache na wybrzeżu Atlantyckim, ok. 130 km na północ od Rabatu (ponad 400 km na północ od Agadiru). Wraz z pojawieniem się Francuzów, nastąpiła rozbudowa wielu miast marokańskich, w tym także Agadiru, w którym pojawiło się trochę nowoczesnej zabudowy związanej z administracją francuską, miejscami dla żandarmerii i garnizonami wojsk. W takiej postaci Agadir przetrwał do lat '50 ubiegłego wieku, kiedy to Maroko odzyskało niepodległość (w 1956 roku).
Nocą 29 lutego 1960 roku, 20 min. przed północą, w ciągu zaledwie 15 sekund, miasto zostało prawie doszczętnie zniszczone przez trzęsienie ziemi o sile 5,7° w skali Richtera (epicentrum było stosunkowo płytko i blisko centrum). Katastrofa zburzyła 90% zabudowy i zabiła 1/3 populacji miasta (15 tysięcy), a kolejne 5 tysięcy pochłonęła epidemia cholery, która wybuchła po uszkodzeniach kanalizacji. Dziesiątki tysięcy ludzi pozostały bez dachu nad głową. Zaledwie 4 lata po odzyskaniu niepodległości kraj potrzebował dużej pomocy, której udzielili Europejczycy (w akcjach ratowniczych i odgruzowywania uczestniczyli też Polacy). Porządkowanie gruzowisk trwało rok. Kiedy w 1961 roku na tron królewski wstąpił Hassan II (ojciec obecnego króla), zdecydował o odbudowaniu Agadiru, przy okazji przekształcając miasto w resort turystyczny. Do końca lat ’60 większa część Agadiru została odbudowana, a wzdłuż linii brzegowej powstało kilka pierwszych hoteli. Zaczęli przyjeżdżać pierwsi turyści, początkowo z RFN i Skandynawii, później z kolejnych krajów Europy. Liczba turystów rosła z każdym rokiem.
A jak można przetłumaczyć nazwę miasta? W językach berberyjskich agadir najczęściej tłumaczy się jako „spichlerz”. Prawdopodobnie na szczycie wzniesienia, jeszcze przed wybudowaniem tam warowni, istniał kiedyś spichlerz. Nadal jadąc na południe, zjeżdżając z głównych tras, można spotkać agadiry, zlokalizowane zwykle w centrach miejscowości, a jeżeli nie pozwalało na to otoczenie, to w najwyższym punkcie – w obu przypadkach w celu ochrony spichlerza. Przechowywano w nich zapasy zboża, żywności na okres letni, kiedy nie ma zbiorów. Agadiry były tak zorganizowane, że połowę przestrzeni zajmowały wspólne zapasy całej społeczności, a druga część była podzielona na zapasy poszczególnych rodzin czy rodów. Inne tłumaczenia słowa agadir to: budynek obronny, twierdza.
Nowy Agadir powstał ok. 1,5 km od epicentrum wstrząsów tragicznego trzęsienia ziemi. Obecnie mieszka w nim prawie milion mieszkańców (dane z 2024 r.). Po odbudowie miasto nie ma już typowo marokańskiego charakteru - nie ma medyny z labiryntem uliczek, ani tradycyjnych suków, a kazba na wzniesieniu też została prawie w całości zrekonstruowana. Nie ma podziału na starą część i ville nouvelle, bo wszystko jest nowym miastem, celowo zaprojektowanym jako naśladownictwo kurortów europejskich. Przy szerokich bulwarach stoją rzędy nowoczesnych gmachów, wszędzie widać zadbane parki i skwery, a na ulicach europejskie kawiarniane ogródki. Jest bardziej europejski niż marokański i to wyraźniej niż inne ośrodki wypoczynkowe tego kraju. Obecnie Agadir jest największym i najbardziej znanym ośrodkiem turystycznym w całym kraju, z największą ilością „łóżek do wynajęcia”. I wciąż się rozbudowuje! Mieszkańcom najwięcej dochodu przynosi turystyka i pokrewne branże, a w dalszej kolejności rybołówstwo i przemysł cementowy. I rolnictwo - ze względu na dużą wilgotność (mgły i wody spływające z Atlasu), powstało tu wiele pól, tunelów foliowych (w tym klimacie stosuje się nieprzezroczystą folię, bo ma ona chronić przed słońcem, a nie utrzymywać ciepło), w tym też plantacje zarządzane przez farmerów obcokrajowców (Hiszpanie, Francuzi i Portugalczycy). Ze względu na gwałtowny rozwój turystyki i ograniczone zasoby wody (susza nieprzerwanie od 12 lat), od 2021 roku w Agadirze pozyskuje się ją w większości z odsalania wody morskiej (również w innych miastach Maroka inwestuje się w nowoczesne stacje odsalania - w 2022 powstała w Casablance).
Wzdłuż plaży, od Mariny na północy, do ostatnich hoteli na południu zatoki, biegnie Promenada (Corniche d'Agadir), długa na ponad 4 km. Pomiędzy Promenadą, a równoległą do niej ulicą Chemin des Dunes (Ścieżka Wydm), przechodzącą na północy w Bulwar 20 Sierpnia, znajdują się najlepsze hotele, z bezpośrednim dostępem do plaży (tylko przejście przez Promenadę). Kolejna arteria, leżąca jeszcze dalej od oceanu - Al. Mohammeda V, a w północnej części Al. Hassana II - stanowią granicę Strefy Turystycznej (charakterystyczne napisy: Agadir Bay na skrzyżowaniach). Na wschód od tych dwóch alei leżą już dzielnice „nieturystyczne”, ale za dnia bez problemu można się w nie zapuszczać. Wieczorami lepiej jednak ograniczyć się do Promenady i Strefy Turystycznej - tu jest najbezpieczniej. Prawie zawsze w zasięgu wzroku są policjanci - patrolujący Promenadę, ulice, albo kierujący ruchem na skrzyżowaniach - i za dnia, i po zmroku. Tuż za granicami Strefy Turystycznej jest kilka miejsc, do których warto pójść podczas pobytu w Agadirze - pieszo lub taksówką. Są dwa rodzaje taksówek: pomarańczowe - 3-osobowe i biało-żółte - 5-osobowe. Kierowcy przeważnie nie korzystają z taksometru - lepiej więc jeszcze przed wejściem ustalić cenę za przejazd, często początkową wartość można stargować. W granicach Części Turystycznej taxi kosztuje 50 dirhamów, kawałek poza tę strefę - 70, maksymalnie 100 dirhamów. Jeśli nie ustali się ceny przed jazdą, to można być niemile zaskoczonym po jej zakończeniu.
Długa, szeroka, piaszczysta i z bardzo łagodnym zejściem do oceanu plaża jest tym, co ściąga do Agadiru turystów. I to przez cały rok. Na całej długości jest dość czysta, w większości publiczna, ogólnie dostępna. Tylko przy samych hotelach są wydzielone części dla gości, z leżakami i parasolami, których czasem (jak np. przy naszym hotelu) pilnuje ochroniarz. Hotele leżące wzdłuż plaży mają oprócz głównego wejścia od strony ulicy, również drugie - na promenadę, też często chronione przez strażnika. Strażnik w naszym hotelu nie tylko dbał, aby nikt obcy nie dostał się do hotelu, ale też nie pozwalał dzieciom bez opieki z niego wychodzić. Plaża i promenada na całej długości są oświetlone, chyba przez całą noc (od 1:00 do 6:00 zamknięte było wyjście z hotelu na plażę). W dzień i wieczorami często pojawiały się patrole policji - piesze i na quadach, z długą bronią. Te wszystkie środki ochrony przypominały nam, że nie jesteśmy na plaży w Europie.
Na tej części wybrzeża Atlantyku różnice poziomu wody podczas przypływów i odpływów dochodzą do 1,5-2 metrów. Ale trudno to zauważyć, gdyż plaża jest bardzo szeroka i powoli się obniża. Różnica 1,7 m, która podobno była podczas naszego pobytu, przekładała się na cofanie granicy wody o kilkadziesiąt metrów. I to dwukrotnie w ciągu dnia. Przy szerokości plaży ok. 100-200 m trudno tego nie zauważyć, ale nie jest to aż tak spektakularne zjawisko, jak sądziliśmy (zobacz zdjęcie podczas odpływu). Dno morskie, podobnie jak plaża, bardzo łagodnie opada. I podobnie jest też zbudowane - z drobnego piasku - żadne buty do wody nie były nam potrzebne. Ani nawet klapki - piasek nie nagrzewał się zbytnio, tak jak kamienie w Grecji - można było spokojnie pójść boso z leżaka do wody. Trzeba tylko uważać na fale - potrafią być bardzo duże! W niektórych miejscach plaży znajdują się wieżyczki z ratownikami. Najlepsza część plaży leży wzdłuż promenady. Za jej południowym krańcem dostępny jest jeszcze krótki odcinek, ale zaraz za nim znajduje się Letni Pałac Króla, więc brzegiem dalej przejść się nie da.
Znajdujące się w północnej części miasta wzgórze Kazba (236 m n.p.m.) jest charakterystycznym elementem krajobrazu Agadiru, widocznym z wielu części miasta, ale przede wszystkim z plaży i Promenady. Na skierowanym w stronę miasta zboczu znajduje się olbrzymi napis, podświetlony po zmierzchu: Allah, Ojczyzna, Król - motto Maroka. Warto na szczyt wjechać kolejką, której dolna stacja (fr. Station Téléphérique) znajduje się na północnym końcu Al. Hassana II, ok. kilometra od plaży (120 dirhamów w obie strony, dzieci - 90). Na wzgórze można też wejść pieszo lub wjechać taksówką (postój przy stacji kolejki) albo miejskim autobusem, ale wjazd kolejką jest atrakcją samą w sobie, a 8-osobowy, przeszklony wagonik przeważnie będziemy mieli w całości do własnej dyspozycji. Na szczyt najlepiej dostać się po południu, kiedy już nie ma zwykłej dla Agadiru porannej mgły, a słońce będzie świecić z prawej strony, a nie prosto w oczy. Przy dobrej widoczności z góry rozpościera się piękna panorama Części Turystycznej Agadiru, a przede wszystkim długiej na 6-7 kilometrów i bardzo szerokiej plaży Atlantyku. Na samym szczycie znajduje się kazba - warownia. Większość średniowiecznych murów zniszczyło trzęsienie ziemi w 1960 r., więc to co obecnie można zobaczyć - to rekonstrukcja. Za osobną opłatą można wejść za mury, ale niczego tam praktycznie nie ma. Za 50 dirhamów można odbyć kilkuminutową przejażdżkę na wielbłądzie, pod murami kazby.
Za północno-wschodnim krańcem Promenady, u stóp Kazby, znajduje się nowa Marina. To nie tylko port jachtowy. Są tu też hotele, apartamenty, restauracje, bary oraz sklepy najbardziej znanych w Europie marek. To taka ekskluzywna podczęść części turystycznej Agadiru. Ciekawszy jednak jest Port Rybacki (Port de peche d'Agadir) znajdujący się tuż za nią. Niektórzy twierdzą, że jest to największy port sardynkowy nie tylko całego Maroka, ale też całej Afryki. Od samego rana na nabrzeżu rybacy sprzedają świeżo złowione ryby - nawet z daleka, można dostrzec duże, ciekawe okazy - olbrzymie tuńczyki, czy rekiny-młoty. Wśród wielkiego rozgardiaszu odbywa się błyskawiczna aukcja, w której uczestniczą głównie miejscowe hotele i restauracje. Po południu, kiedy zakończy się licytacja, port cichnie, a na nabrzeżu można spotkać rybaków mozolnie naprawiających sieci.
Na północny-wschód od Alei Hassana II, 10 minut od dolnej stacji kolejki, a 15-20 minut od plaży, zaczyna się dzielnica Talborjt, w której z dala od hoteli i Promendy mieszkają Marokańczycy. W wielu miejscach zainstalowane są plany dzielnicy, które pomagają zorientować się w przestrzeni. Znajduje się tu ładny meczet Mahomeda V – wstęp tylko dla muzułmanów, ale z zewnątrz też ładnie wygląda. To ogólnie dość spokojna dzielnica - warto tam wejść i pokręcić się po uliczkach, żeby przypatrzeć się, jak żyją mieszkańcy Agadiru. Można przespacerować się po rozległym parku - Jardin Ibn Zaidoun - i znaleźć tam trochę cienia (choć nie za wiele, to nie jest bujny park, do jakich przyzwyczailiśmy się w Europie).
Przy biegnącej na południe od parku Jardin Ibn Zaidoun ulicy Marrakeszu (Rue de Marrakech 114) znajduje się niewielki kościół katolicki Św. Anny, w którym w niedziele odprawiane są msze (o 10:00). Nawet jeśli ktoś nie jest zbytnio praktykującym katolikiem, ale miał z tym kiedyś do czynienia, to też warto wybrać się na to nabożeństwo, choćby ze względu na niesamowite śpiewy lokalnego chóru, w stylu gospel (zobacz FILMIK). Ciekawe przeżycie. Mszę odprawiał tam po francusku ksiądz z Polski, który bardzo się ucieszył mogąc porozmawiać w ojczystym języku.
W Agadirze po trzęsieniu ziemi nie odbudowano dawnych suków. Jest jednak współczesny suk - wielka przestrzeń targowa, dobrze zorganizowana, otoczona charakterystycznymi murami i przykryta dachem. Do wnętrza prowadzi wiele bram, każda ma swój numer. Np. za bramami nr 1 i 2 jest sektor z warzywami i owocami, a za bramą nr 7 – knajpki. Można tu kupić praktycznie wszystko. Nazwa Souk Al Had oznacza „suk niedzielny” i właśnie w niedzielę jest tu największy ruch, ale jest czynny każdego dnia, poza poniedziałkiem. Można dojść do niego pieszo (z naszego hotelu to ok. 3,5 km / 45 min) lub podjechać taksówka za 40-50 dirhamów. Suk znajduje się na południe od dzielnicy Talborjt, a na wschód od Pałacu Króla i od Wielkiego Meczetu z dużym minaretem. (To inny pałac, niż ten na końcu plaży - zlokalizowany jest przy dużym rondzie, na którym od Al. Mohammeda V odchodzi w kierunku stacji kolejki Aleja Hassana II. I inny meczet, niż Mohammeda V w dzielnicy Talborjt.)
My do tego suku jednak nie dotarliśmy - okazało się, że w pobliżu hotelu są dwa skupiska sklepików, w których był spory wybór towarów, a ceny po utargowaniu - całkiem przystępne. Najbliższe leży nieco ponad 1 km od hotelu, główną ulicą na północ, przy dużym rondzie (sama wysepka ronda jest niewielka, ale całe skrzyżowanie rozległe) z posterunkiem policji i przy hotelu Riu Tikida Palace. Stąd do hotelu transferowego (Agadir Beach Club) jest tylko ok. 500 metrów - dalej tą samą ulicą. Mieści się tu ponad 20 mniejszych i większych sklepików - tutaj kupiliśmy większość naszych pamiątek i upominków.
Wszystkie opisane wyżej miejsca znajdują się w północnej części miasta. W południowej warte zobaczenia są właściwie tylko dwa: Medyna Agadiru (albo: Medina Polizzi) i Kazbat Souss. Agadir nie posiada swojej medyny („starówki”) – została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1960 r. Jednak kilka kilometrów na południe od centrum (patrząc od oceanu – za Letnim Pałacem Króla) znajduje się rzeczywistych rozmiarów replika Medyny Agadiru (wstęp 4€). Z hotelu to 4,4 km – pieszo około godziny, my wzięliśmy taksówkę za 70 dirhamów. Artysta i architekt o włoskich korzeniach (Beato Polizzi) tworzył ją od początku lat ’90, wykorzystując tradycyjne techniki budowlane, wiedzę przodków, współpracując z rzemieślnikami o różnych specjalnościach. Zadbał, żeby wyglądała jak tradycyjna, łącznie z czerwonawym murem z suszonej gliny. Za tym murem powstał labirynt uliczek, domy, warsztaty rzemieślników, suk. Jest to swego rodzaju wioska-muzeum w plenerze, gdzie można zobaczyć rzemieślników przy pracy, w bajkowej, bliskiej oryginalnej scenerii. To urokliwe miejsce na spacer i przede wszystkim sesję fotograficzną. Na miejscu jest kawiarnia/restauracja i toalety. Ceny w sklepikach jednak do niskich nie należą.
Wracając pieszo do hotelu, zajrzeliśmy do Kazbat Souss, leżącego tuż przy ulicy, niecały kilometr od Medyny Agadiru. To miejsce zrzeszające 60 rzemieślników różnych specjalności. Można tu zobaczyć, jak są tworzone lokalne rękodzieła i je zakupić mając 100% pewność, że są to oryginały. Tradycyjne marokańskie buty, wyroby z drewna tujowego, przyprawy, naturalne kosmetyki. Coś w rodzaju naszej Cepelii, jeśli ktoś jeszcze pamieta co to było. Kazbat Souss jest czynne codziennie od 9:00 do 19:00. Placówka posiada stronę internetową w języku francuskim: https://www.kasbatsouss.com/. Ceny są z pewnością niższe niż w Medynie Agadiru, ale też nieco wyższe niż w innych sklepikach czy na suku. Wiele towarów ma tutaj etykietki z cenami - zwykle więc nie podlegają targowaniu.
Wracając zboczyliśmy odrobinę do dzielnicy willowej. Posesje, jak na Afrykę, były tam naprawdę okazałe, ale co z tego, skoro mieszkańcy muszą ten dorobek bardzo chronić - wszystkie okna i balkony wyposażone były w solidne kraty. Wyglądało to trochę posępnie. W auto stojące na podjeździe czy na ulicy wpatrzone były często i dwie kamery. (Kraty w oknach i balkonach widzieliśmy też prawie we wszystkich blokach - i tych nowych, i starych, nie tylko w Agadirze.)
Wspominałem, że Agadir cały czas się rozbudowuje. To prawda, jednak w najbliższych latach będzie się rozbudowywał jeszcze bardziej. Mundial w 2030 roku będzie organizowany przez trzy państwa: Hiszpanię, Portugalię i właśnie Maroko (trzy pierwsze mecze zostaną zorganizowane w Urugwaju, Argentynie i Paragwaju). Agadir będzie jednym z 6 marokańskich miast, w których odbędą się mecze. Jest tu już stadion, zbudowany na Mundial 2010, ale wówczas Maroko odpadło z eliminacji o przyznanie organizacji. Ten stadion przejdzie gruntowny remont, ale też w całym mieście planowane są budowy i przebudowy. Chodzi nie tylko o zapewnienie uczestnikom i widzom dobrych warunków pobytu i rywalizacji, ale też o poprawienie wizerunku miasta, jak najlepsze zareklamowanie. Te prace zaczęły się w 2023 roku, bo już za rok, na tych samych stadionach w Maroku, na których odbędzie się Mundial 2030, rozgrywany będzie Puchar Narodów Afryki 2025.