W programie wycieczki mamy wyjazd do Rabatu wcześnie rano... a tymczasem wyjeżdżamy wyjątkowo późno - po 9:00. Dopiero po południu przekonamy się, jakie znaczenie miało to opóźnienie. Wyjazd ze ścisłego centrum Casablanki zajmuje prawie 45 minut, ale dzięki powolnej jeździe i przestojom na światłach możemy po raz ostatni dokładnie przyjrzeć się wpływom europejskim w architekturze. Jednym z przykuwających wzrok budynków jest śnieżnobiała katedra Sacré-Coeur. Choć potocznie mówi się o niej „katedra”, nie była nigdy siedzibą biskupa. Została wybudowana w latach 1930-1952 w stylu neogotyckim z wpływami marokańskimi i Art-Deco. Kiedy w 1955 roku w końcu miał osiąść w niej biskup, to wiadomo już było, że Maroko wkrótce odzyska niepodległość i do ingresu nie doszło, a kościół przestał pełnić funkcję religijną. Budowla, którą teraz utrzymuje państwo, była wykorzystywana jako szkoła, centrum kultury, wystawowe, miejsce koncertów. Ponownie przejeżdżamy przez Plac Narodów Zjednoczonych (dawniej: Plac Francji), z charakterystyczną Wieżą Zegarową - będący łącznikiem pomiędzy starą medyną i mellachem, a nową dzielnicą francuską ville nouvelle. Jest tu chyba największe skupisko pokolonialnych budynków. Naszą uwagę zwraca zwłaszcza Hotel Excelsior z 1914 roku - po 110 latach nadal pełni swoje funkcje. Po oddaniu do użytku był najbardziej eleganckim hotelem w Casablance i całym Maroku. Ciekawie wykończoną elewację naruszył już jednak nieco „ząb czasu”.
Pilot wyjaśnił nam też, dlaczego będąc w Casablance często mieliśmy wrażenie, że nie jesteśmy w Afryce, tylko w którymś z miast np. Francji czy Włoch. Otóż po rozpoczęciu protektoratu, żeby nie drażnić Marokańczyków francuskim wojskiem i żandarmerią stacjonującymi w medynach, podjęto decyzję o rozbudowie Casablanki, która była już wtedy stolicą protektoratu francuskiego. W tym celu sprowadzono tu z Francji architektów z gotowymi planami rozbudowy Marsylii i niektórych dzielnic Paryża. W ten sposób zaczęła powstawać nowa część miasta - ville nouvelle. Dodatkowo pozwolono sobie na eksperyment - francuscy studenci ze szkoły architektonicznej mieli okazję realizowania tutaj swoich najciekawszych pomysłów 😀 Budowano głównie w popularnym wtedy stylu Art-Deco (tylko w wersji marokańskiej mało tego dekoru widać na budynkach), a także innych popularnych wtedy stylach, łącznie z kubizmem. W Marsylii nie byłem, ale po tym wyjaśnieniu, rzeczywiście centrum Casablanki zaczęło mi przypominać Paryż, który dawno temu miałem okazję zobaczyć. Może też trochę Neapol.
Mnie osobiście w tym mieście zaskoczyły więc dwie rzeczy: niezwykle silne wpływy europejskie, nie tylko ta zabudowa z okresu protektoratu, ale też nowe szerokie ulice, nowoczesne, współczesne budynki, tramwaje, reklamy czy wiele nowych samochodów. Jednak ta nowoczesność i w pewnym sensie dostatek, ktoś by powiedział nawet: bogactwo, mieszała się z kwartałami z bardzo starymi i mocno zniszczonymi, wyeksploatowanymi blokami, kamienicami - ruderami, w których też mieszkają ludzie. Czy wręcz ze slumsami - bo takie w Casablance też są! (W takich ilościach tylko tam je widzieliśmy.) Najbardziej chyba wyrazisty przykład - kiedy dojeżdżaliśmy długą i pełną hoteli promenadą, po jej drugiej stronie były właśnie takie slumsy, a za nimi znów drogie restauracje, kluby nocne... A na wprost wspaniała świątynia islamska. Zadziwiający dysonans. Te slumsy (fr. bidonville - „osiedle blaszaków”) pojawiły się w Casablance w ostatnich latach protektoratu francuskiego (początek lat '50 XX w.). Było to wówczas najbardziej doinwestowane miasto Maroka, z perspektywami rozwoju, więc zaczęli do niego przybywać Marokańczycy z prowincji (z gór i terenów rolniczych) licząc na znalezienie pracy i lepsze życie. Było ich tak wielu, że kolejni nie tylko nie mieli już szans na pracę, ale i gdzie mieszkać. Zaczęli budować sobie schronienia z czego się dało, nie tylko na pustych obszarach, ale i w centrum, przyklejone do tych ładnych budynków, kamienic, które zbudowali Francuzi. Mieszkańcy tych dzielnic biedy otrzymują najcięższe czy najbrudniejsze prace, często dorywcze, słabo płatne. Z czasem starzy mieszkańcy Casablanki przywykli do nich i przeszli do porządku dziennego. Dopiero zamachy bombowe w Casablance w 2003 i 2007 roku, do których jako zamachowców-samobójców zwerbowano mieszkańców slumsów sprawiły, że państwo zaczęło pochylać się nad ich problemami i wprowadzać programy socjalne. Jednym z takich programów było budownictwo socjalne: wystarczyło zarejestrować się w urzędzie pracy i przyjmować każdą ofertę pracy oraz posyłać dzieci do szkoły (było to sprawdzane). Dzięki temu państwo finansowało I ratę np. 5 tys. €, czyli 1/6 mieszkania o pow. 50 m² kosztującego ok. 30 tys. € i można było zamieszkać w skromnych mieszkaniach na obrzeżach miasta (tanie materiały, cienkie ściany, liche drzwi i okna, ale niski czynsz i brak podatków). Nie rozwiązało to całkowicie problemu bidonville, bo nie wszyscy mogli z tego skorzystać, a niektórzy nie chcieli wynosić się poza centrum i tracić czas oraz pieniądze na dojazdy - część slumsów więc nadal pozostała.
Podsumowując: jak na Afrykę, to pewnie dość eleganckie miasto, wielkie (największe w Maroku - już prawie 5 mln mieszkańców), będące gospodarczą stolicą tego kraju i jedna z czterech największych metropolii afrykańskich. Ale mnie się Casablanca niezbyt podobała (poza meczetem i niektórymi budynkami w ścisłym centrum), wręcz rozczarowała. Co nie zmienia faktu, że w sumie jest to interesujące miasto - pełne kontrastów, ale ciekawe.
Do Rabatu docieramy autostradą po prawie 2 godzinach. Już droga wjazdowa do stolicy Maroka pokazuje nam, że będzie to miasto zupełnie inne niż Casablanca. Szeroka arteria (oczywiście imienia poprzedniego króla - Hassana II) z salonami popularnych marek samochodowych: Volvo, Hyundai, Toyota, Kia, Honda i jeszcze inne... Po chwili mijamy główny dworzec kolejowy - „Gare Rabat Agdal” - to bardzo nowoczesny budynek, niedawno gruntownie zmodernizowany i rozbudowany. Obsługuje zarówno pociągi regionalne, jak i szybkie pociągi TGV (300 km/h), które łączą Rabat z innymi głównymi miastami Maroka (Casablanca, Tanger czy Marrakesz). Daleko przed nami widzimy już majestatyczną bramę - Bab ar-Rwah - to największa brama w zabytkowych, średniowiecznych murach obronnych Rabatu, jej arabska nazwa oznacza: Brama Wiatrów. Zbudowano ją w XII w. za czasów panowania almohadzkiego kalifa Jakuba al-Mansura, do którego jeszcze później powrócę. Na lewo od niej, przez bramy wybite znacznie później w murach obronnych, wjedziemy na teren dawnego średniowiecznego miasta. Rabat słynie ze średniowiecznych umocnień - wyraźnie zarysowane w pejzażu miasta opasują kazbę, medynę i nowe miasto pierścieniem o długości 5 km.
Po chwili skręcamy w jeszcze węższą bramę, z posterunkami straży, do Dzielnicy Królewskiej. Po arabsku potocznie mówi się na nią: Mechouar [meszuar], ale słowo to właściwie nie oznacza dzielnicy, a tylko przestrzeń przed pałacami władców w tym regionie Afryki, miejsce publicznych zgromadzeń, parad i ceremonii. A że zwykle całe kompleksy pałacu i meszuaru są otoczone murami, ogrodzeniem, więc całość określa się właśnie słowem „dzielnica”. Pałac Królewski zbudowany w 1864 r., a w II połowie XX wieku bardzo rozbudowany, jest jednym z najważniejszych zabytków miasta. Obecny król - Mohammed VI - już w tej rezydencji nie mieszka, woli inną, na terenie medyny, ale nadal korzysta z niego m.in. córka króla (Lalla Chadidża), która tu uczęszcza do Akademii Królewskiej (College Royal). Posiadłość ta jest jednak przede wszystkim siedzibą rządu Maroka - stąd jego oficjalna nazwa: Dâr-al-Makhzen, co oznacza „Dom władz”. Jest tu siedziba premiera, bardzo ważne Ministerstwo Religii, wspomniana już Akademia i kilka innych obiektów państwowych (pozostałe są poza murami). Piękne, rozległe i bardzo zadbane ogrody, fontanny oraz ciekawe budynki, które pilnowane są przez 4-5 osobowe grupy strażników, złożone z członków różnych formacji mundurowych (policja, Gwardia Królewska, kilka rodzajów wojsk). A to wszystko dlatego, że na poprzedniego króla dokonał (nieudanego) zamachu dowódca jednej z takich formacji. Od tego czasu w pałacach króla w całym kraju, a jest ich około 40, służby te pełnią wspólne, mieszane warty wzajemnie się pilnując przed pokusą zdrady króla. W tym pałacu miało miejsce kilka ważnych wydarzeń w życiu kilku członków rodziny królewskiej, w tym narodziny Hassana II w 1929 r. oraz ceremonia zaślubin Mohammeda VI i Salmy Bennani w 2002 r.
Jest to jedna z dwóch Dzielnic Królewskich w Maroku (druga taka jest w Casablance), udostępnionych dla turystów, ale i tak nie łatwo jest się tu dostać. Sam pałac możemy zwiedzić tylko z zewnątrz i dodatkowo musimy unikać robienia bezpośrednich zdjęć mundurowym. (A tak przy okazji tematu małżonki Mohammeda VI - księżna od kilku lat nie pokazuje się z rodziną, zniknęła z oficjalnych wspólnych zdjęć rodzinnych - chodzą pogłoski o rozwodzie lub separacji.)
Opuszczamy Mechouar i wyjeżdżamy poza mury otaczające najstarszą część Rabatu - te wytyczone w XII wieku przez Jakuba al-Mansura. Po chwili po prawej stronie za rondem, na rozległej skarpie nad doliną rzeki, widzimy kolejne mury i konstrukcje obronne - to Szallah, czyli „miasto umarłych”. Mury te powstały w XV wieku, w czasach kiedy rządziła dynastia Merynidów, wywodząca się z grup plemion berberyjskich Zenata (albo Zanata), przybyłych tu ze wschodu, z Sahary, w VIII wieku, skąd wyparli ich Arabowie. Po dwóch dynastiach: Almorawidów (1061–1147) i Almohadów (1130-1269), którzy mieli stolicę w Marrakeszu, Merynidzi (1248-1465) przenieśli stolicę do Fezu. Ponieważ przybyli w te okolice już w VIII wieku, to w wieku XV traktowali już to miejsce jako swój matecznik. I tu postanowili zbudować nekropolie swoich władców, otaczając je murami. Zapewne nie wiedzieli, że wcześniej Rzymianie mieli tu swoją osadę Sala Colonia, bo po kilkunastu wiekach rzymskie pozostałości skrywała już ziemia. A kilka lat temu, po raz kolejny odnawiając nekropolię, odkryto jeszcze wcześniejsze ślady Fenicjan i od czasu tego odkrycia nie można Szallah zwiedzać. Pozostałości po Sala Colonia to raptem skrzyżowanie dwóch ulic (Cardo i Decumanus), widać miejsce gdzie znajdował się łuk triumfalny – miasta rzymskie były zwykle budowane według podobnego schematu. Sala Colonia w XII wieku została opuszczona, a mieszkańcy przenieśli się na drugi brzeg rzeki, bliżej oceanu. Na terenie „miasta umarłych” znajduje się też grobowiec lokalnego marabuta – czyli islamskiego przywódcy duchowego, uważanego za świętego. Ten święty odpowiadał akurat za problemy z potomstwem, więc jest tu unikalna tradycja - panie, które mają taki problem, przychodzą modlić się przy jego grobie do Allaha, następnie stają nad pobliskim stawem i wrzucają białka przyniesionych jaj. Gdy węgorze podpływały i jadły te białka, był to znak, że modlitwa została wysłuchana. W części Szallah znajduje się też ogród założony przez Francuzów w okresie protektoratu, z roślinami z różnych stron świata. Ale to wszystko, pewnie na długo, wypadło z programu zwiedzania.
Przejeżdżamy autokarem kawałeczek dalej, do najważniejszego kompleksu zabytkowego stolicy Maroka - Mauzoleum Mohammeda V, Wieży Hassana i pozostałości meczetu budowanego za czasów kalifa Jakuba al-Mansura (XII wiek). Przed obydwoma wejściami do kompleksu wita nas honorowa warta konna. Abu Jusuf Jakub al-Mansur, znany też jako Mulaj Jakub (Mulaj to „pan” lub „władca”, ale też tytuł syna króla, czyli księcia) był trzecim kalifem Maroka z dynastii Almohadów. Objął tron w 1184 roku. W tamtym czasie kalif był wielkim władcą i jednocześnie przywódcą religijnym, następcą proroka Mahometa. Rządził kalifatem, czyli odpowiednikiem zachodnioeuropejskiego cesarstwa. (Stąd też nazwa naszej wycieczki - Cesarskie Miasta, czyli miasta związane ze średniowiecznymi kalifatami.) W czasie jego rządów w Maroku wzniesiono kilka ważnych obiektów sakralnych, m.in. Meczet Kutubijja w Marrakeszu (zobaczymy go pojutrze) oraz rozpoczęto (w 1195 roku) budowę bliźniaczego Meczetu Hassana w Rabacie, dokąd Al-Mansur chciał przenieść stolicę kalifatu. Nie jest do końca jasne, od kogo pochodzi nazwa meczetu, ale najczęściej przyjmuje się, że od Hassana, zmarłego w młodości syna kalifa. Budowla miała uczcić zwycięstwa nad królem Kastylii, Alfonsem VIII, a obiektem tym Almohadzi planowali przyćmić wspaniałość Kordoby. Kiedy kilka lat po rozpoczęciu budowy al-Mansur zmarł, prace zostały wstrzymane. Nieukończona budowla przetrwała aż do 1755 roku, kiedy to zawaliła się na skutek trzęsienia ziemi (wspomianego już - tzw. lizbońskiego). Do dziś zachowały się tylko podstawy kolumn i Wieża Hassana, czyli nieukończony minaret z czerwonego piaskowca, bogato ozdobiony misternie wyrzeźbionymi łukami. Wieża ma 44 metry, czyli niecałą połowę z planowanych 86 metrów (byłby to w tamtym czasie najwyższy, lub drugi pod względem wysokości minaret na świecie). Wybudowana na planie kwadratu o boku ok. 16 m i wspaniale ozdobiona, uchodzi za wzór formy marokańskich minaretów. Co ciekawe, wieża w miejscu schodów posiada spiralną rampę, dzięki której dostęp do jej szczytu był możliwy bez schodzenia z konia! Niestety nie można tego zobaczyć - wnętrze minaretu nie jest dostępne dla turystów. Górująca nad Rabatem wieża stała się symbolem tego miasta, ale przylegający do niej teren z pozostałościami meczetu coraz bardziej niszczał.
Hassan II, który w 1961 roku objął tron po swoim ojcu Mahommedzie V, postanowił w tym tak ważnym miejscu dla mieszkańców Rabatu wznieść kolejną budowlę - mauzoleum, w którym docelowo miał spocząć jego dopiero co zmarły ojciec. Budowę mauzoleum ukończono w 1971 roku i umieszczono w nim sarkofag ze zwłokami Mohammeda V. Kilkanaście lat później - w 1983 zmarł brat Hassana II - Maulaj Abd Allah, który również spoczął w mauzoleum. Budowla ta po kolejnych kilkunastu latach (1999 r.) stała się miejscem pochówku samego Hassana II. Być może nie było to jego zamiarem, ale spoczął w mauzoleum, które sam zbudował. Mauzoleum wzniesiono w tradycyjnym marokańskim stylu z zielonymi dachówkami (w kolorze symbolizującym islam) i bogatymi zdobieniami - mozaikami, rzeźbionymi gipsowymi tynkami, elementami z drewna i mosiądzu. Budynek uważany jest za arcydzieło współczesnej architektury dynastii Alawitów, panującej w Maroku od 1631 roku. Można wejść do środka i z galerii-balkonu zobaczyć grobowce dwóch poprzednich królów Maroka i księcia Abd Allaha. Nikt tego dzisiaj oczywiście głośno nie mówi, ale jest tam wystarczająco dużo miejsca na grobowiec kolejnego króla, kiedy już pożegna się z tym światem. W drugim budynku o podobnych rozmiarach, tylko skromniej wykończonym, znajduje się muzeum opowiadające (oficjalną) historię panującej obecnie dynastii Alawitów. Do budowy całego mauzoleum użyto wloskich marmurów i onyksu z afgańskiego Hindukuszu. Wnętrza wyłożono marmurem, granitem i onyksem. Całość stoi na podwyższeniu z złożonym z kilku tarasów połączonych schodami.
Jadąc do kolejnego obiektu wyraźnie widzimy kolejne elementy świadczące o nowoczesności Rabatu: nowe mosty przez rzekę Bu Rakrak (ar. Wadi Bu Rakrak), linię tramwajową, tunel pod Kazbą Al Udaja, do której zmierzamy, czy widoczne nad rzeką nowo powstałe gmachy o futurystycznych formach - Teatr Wielki (fr. Grand Théâtre de Rabat), z salą na 1800 miejsc i najwyższy w Maroku, a trzeci pod względem wysokości w Afryce wieżowiec - Wieża Mohammeda VI (miał być najwyższy, ale konkurencja nie śpi). Ta ostatnia budowla ukończona w 2023 roku ma 250 m wysokości i 55 pięter wypełnionych luksusowymi pokojami hotelowymi, biurami i apartamentami mieszkalnymi. Podobno widziany jest nawet z 50 km, a kosztował 350 mln dolarów. Cała południowa fasada pokryta jest panelami fotowoltaicznymi. Oba bardzo nowoczesne budynki są częścią większego projektu mającego na celu rewitalizację obszaru doliny rzeki Bouregreg i pogłębienie więzi pomiędzy Rabatem, a Salą - do niedawna osobnymi miastami na przeciwnych brzegach (obecnie Sala jest dzielnicą stolicy). Jest więc bardzo prawdopodobne, że za kilka lat znów pojawi się tam coś spektakularnego. A z drugiej strony ciężko coś takiego skonfrontować z biedą w Maroku, wyraźnie widoczną praktycznie wszędzie poza centrami wielkich miast.
Okolica przy ujściu do Atlantyku rzeki Bu Rakrak (to arabska nazwa, a pochodzi podobno od odgłosu wydawanego przez bociany, używana jest też francuska: Bouregreg) zamieszkała jest nieprzerwanie od czasów rzymskich (choć już wcześniej Fenicjanie mieli tu osadę portową) - wówczas ośrodkiem była Sala Colonia, na prawym brzegu, tam gdzie teraz jest „miasto umarłych”. Dlaczego port był kilka kilometrów od wybrzeża? Po pierwsze - był ukryty przed statkami z oceanu, więc bezpieczniejszy. Ale ważniejszy powód był taki, że silne tu prądy morskie bez przerwy zmieniają linię brzegową, nanosząc piach - dlatego ani w przeszłości, ani obecnie nie powstał tu nigdy port morski, a ujście rzeki musi być nieustannie pogłębiane. Nazwa Sala prawdopodobnie pochodzi od Sal, czyli sól - co może znaczyć, że kiedyś tu odparowywano wodę morską i pozyskiwano sól. W VIII w., kiedy już dawno zakończył się okres rzymski, na te tereny przybyły plemiona berberyjskie nazywane Zenata (albo Zanata). Pierwotnie mieszkały one na wschodzie, na Saharze, jednak zostały stamtąd wyparte przez postępujących na zachód Arabów. Berberowie utworzyli wówczas osady na obu brzegach rzeki, przy czym liczniejsza była ta na prawym, obecna Sala i ona też się szybciej rozwijała.
W prawobrzeżnej Sali powstała medyna, wielki meczet i medresa oraz wiele domów. W połowie XVII wieku, kiedy władza rządzącej dynastii Saadytów bardzo osłabła, powstała tu niezależna piracka Republika Buregreg. Brzeg ten zaludniał się coraz bardziej - głównie z powodu zysków z handlu zagrabionymi przez piratów towarami i niewolnikami. Potęga piratów na tyle dała się zapamiętać różnym potęgom morskim, że kiedy pisarz Daniel Dafoe, pisał Przygody Robinsona Cruzoe, to akcję książki, gdzie Robinson trafia na statek piracki osadza właśnie tutaj - w Sale. Mimo prób ukrócenia tego procederu przez okręty państw europejskich, miał się on dobrze aż do XIX wieku. Do naszych czasów dotrwało wiele średniowiecznych zabytków Sali, dzięki czemu miasto to - w odróżnieniu od w dużej mierze nowoczesnego Rabatu - do pewnego stopnia wciąż zachowuje swój tradycyjny charakter. Niestety my nie mieliśmy ich w planie zwiedzania, a jedynie część lewobrzeżną.
Jeśli chodzi o lewy brzeg, obecny Rabat, to ważny moment przypada na XII w. i okres panowania (1184-1199) wspomnianego już wcześniej sułtana Jakuba Al-Mansura (Jakuba Zdobywcę), z dynastii Almohadów. Właśnie z tego portu wysyłał on swoje statki z wojskami w kierunku Półwyspu Iberyjskiego i po kilku próbach, w 1195 roku udało mu się podbić dużą, południową cześć półwyspu. Był to szczytowy okres potęgi kalifatu, który sięgał na wschód przez dzisiejszą Algerię, Tunezję po część Libii, na południu do obecnej Mauretanii, a na północy władał 1/3 Półwyspu Iberyjskiego. W takim kształcie kalifat był tak potężny, jak zachodnioeuropejskie cesarstwo, a kalif był jak cesarz. W miejscu, gdzie obecnie stoi Kazba Al Udaja funkcjonował wcześniej Ribat, czyli ufortyfikowana twierdza/klasztor, przeznaczony dla takich mocno wkręconych w religię islamską wojowników (dziś można by ich nazwać: dżihadystami). Po podbiciu Andaluzji Al-Mansur zaczął nazywać to miejsce Ribat Al Fath czyli Klasztor Zwycięstwa. I pod taką nazwą zamierzał na lewym brzegu zbudować od podstaw nową stolicę kalifatu (w tamtym okresie był nią Marrakesz). Miało to być wielkie miasto, odpowiednik Aleksandrii, więc duży obszar otoczył kilometrami murów obronnych. W ich obrębie zaczął tworzyć przestrzeń administracyjną związaną z siedzibą kalifa i rozpoczął budowę Meczetu Hassana. Nie ukończył jednak - ani meczetu, ani stolicy, umierając po kilku latach. Po jego śmierci zabrakło woli i środków na kontynuację, więc wszystkie prace przerwano. Leżąca na drugim brzegu Sala nadal więc pozostawała głównym miastem nad Bu Rakrak. Dopiero w XVII wieku zaczęła powstawać tu medyna. A od nazwy Ribat Al Fath pochodzi nazwa obecnej stolicy Maroka.
Wysiadamy przy ulicy Udajów (Route des Oudayas), tuż przy murach Kazby Al Udaja (Oudaja). Dzięki temu, że niedawno prawie cały ruch z tej ulicy został przeniesiony do tunelu pod kazbą, można lepiej przyjrzeć się, a także zrobić lepsze zdjęcia, długim murom tej niezwykłej budowli. Miejsce to - na wzgórzu, tuż przy ujściu do oceanu rzeki Bu Rakrak, naprzeciwko Sali, ufortyfikowane zostało już w XII wieku, za panowania (1130-1163) pierwszego kalifa dynastii Almohadów, którym był Abd al-Mumin. Cztery wieki później sułtan Mulaja Ismail (drugi sułtan z dynastii Alawitów, panował w latach 1672-1727) postanowił wzmocić twierdzę na wzgórzu. W tym celu sprowadził tu bardzo wojownicze plemię arabskie - zwane Al Udaja. Mieli oni chronić samą kazbę, powstałą w pobliżu medynę oraz port na rzece, leżący u podnóża wzgórza. Oparcie się na wojownikach Al Udaja odegrało istotną rolę podczas obrony miasta przed hiszpańską inwazją. Po spełnieniu swojej roli jako kluczowa siła militarna ochrony Rabatu, plemię Oudaya przystosowało się do nowych realiów, osiedliło się i zintegrowało z lokalną społecznością, zachowując swoje dziedzictwo kulturowe. Od tego czasu kazbę nazywa się od nazwy tego plemienia. Twierdza Al Udaja różni się od innych kazb marokańskich - nie jest bowiem wyłącznie fortecą ani pałacem, ale wręcz mocno ufortyfikowanym miasteczkiem - medyną w medynie, z własnym meczetem, sukiem, a obecnie też muzeami.
Do kazby wchodzimy przez górną bramę Bab Udaja, która powstała w XII w. i uznawana jest za najładniejszy tego typu obiekt w Maroku. Urody dodają jej długie schody, którymi wzdłuż muru dochodzi się do niej od bramy dolnej. (Tom Cruise zjeżdżał nimi samochodem w filmie Mission: Impossible – Rogue Nation.) Dziś wnętrze bramy służy lokalnym twórcom jako sala wystawowa, a my musimy „przecisnąć się” przez dodatkowe, węższe przejście przy samej bramie. Zamknięte za tymi murami miasto składa się z wąskich uliczek i placyków, stojących przy nich białych (miejscami z dodatkiem błękitu) domków mieszkalnych, czasem z podwórcami. W centrum stoi XII-wieczny meczet El-Atika, który przez wieki był najważniejszym miejscem modłów w stolicy. Dobrze zachowany i umieszczony na wzgórzu minaret widać z wielu kilometrów. W południowo-wschodniej części kazby znajduje się dawny pałac Mulaja Ismaila - obecnie Muzeum Udajów. W jego sąsiedztwie, przy murach, rozciąga się piękny ogród andaluzyjski, urządzony na mauretańską modłę. Cechami takich ogrodów są: symetria i regularność, woda jako kluczowy element, roślinność i dekoracje oraz przestrzenie do wypoczynku. Mieliśmy chwilę wolną na samodzielne zwiedzanie kazby i większość tego czasu spędziliśmy w cieniach ogrodu. Tuż przy wejściu do ogrodu znajduje się ciekawa kawiarnia Cafe Maure z widokiem na rzekę. Jej obsługa ubrana jest w tradycyjne stroje marokańskie z chrakterystycznymi spodniami o niskim kroku. Na wędrowanie tymi uroczymi wąskimi uliczkami można by poświęcić godziny... Z rozległego tarasu widokowego doskonale widać ujście do Atlantyku rzeki Bu Rakrak (Bouregreg), wielkie cmentarze z kolorowymi pomnikami przy jej obu brzegach (same nekropolie są też warte zobaczenia) i bezkres oceanu. A także Salę - kiedyś niezależne miasto, a obecnie prawobrzeżną dzielnicę Rabatu. Ta więź Sali z właściwym Rabatem została ostatnio bardziej zacieśniona poprzez budowę mostu, którym biegnie linia tramwajowa - wcześniej jedyną metodą przeprawy były tylko setki łodzi, które jeszcze dziś widać przy brzegach, ale rzadko pływające. W planach jest także budowa kolejki linowej pomiędzy prawo- i lewobrzeżnym Rabatem - takiej jak w Agadirze.
Oczywiście Rabat to nie tylko Dzielnica Królewska, Mauzoleum Mohammeda V, Wieża Hassana i Kazba Al Udaja. Jest tu też piękna medyna i suk, ciekawe cmentarze po obu stronach ujścia rzeki Bu Rakrak, skwery i parki publiczne (w tym największy - ogród Nouzhat Hassan) czy liczne muzea (z Muzeum Archeologicznym na czele). Być może niedługo ponownie zostanie udostępnione do zwiedzania Szallah, czyli miasto umarłych. Do tego dochodzą zabytki na terenie rozległej medyny w Sali, znacznie starszej niż medyna Rabatu. To tylko niektóre z miejsc, które warto zobaczyć. Rabat (łącznie z Salą) to duże (prawie 2 mln mieszkańców) i nowoczesne miasto, które rangą (siedziba władz państwowych) może równać się tylko z Casablanką, finansowym i biznesowym centrum kraju. Jest jednak o wiele ładniejsze. A przy tym to miasto z ciekawą historią.
Od 1912 roku, pod francuskim zarządem kolonialnym, Rabat przekształcono w stolicę, a na obrzeżach starych kwartałów zaczęło powstawać nowe miasto. Po odzyskaniu niepodlegości w 1956, roku Rabat pozostał stolicą Maroka. Mamy tu więc stare, pełne zabytków miasto, a poza murami - nowoczesne dworce, hotele, restauracje, parki czy strefy biznesu (jak zauważona przy wjeździe „aleja dealerów aut”). Jest tu naprawdę co oglądać, nawet przez kilka dni. My mieliśmy na zwiedzanie zaledwie kilka godzin - tego dnia jeszcze mamy w planie: Meknes, rzymskie Volubilis i przejazd do Fezu. Zakończeniem naszego dość krótkiego, ale intensywnego zwiedzania stolicy była jeszcze przerwa na lunch przy marinie w Sale. Tym razem mieliśmy sporo czasu i nie oszczędzaliśmy na menu.