Dzień 8-15: Agadir

Budynek recepcyjny widziany do strony basenu
Basen w hotelu Agadir Beach Club

Coś się kończy, coś się zaczyna... Część objazdową wycieczki mamy już za sobą, pozostał już tylko transfer do hotelu, w którym spędzimy kolejny tydzień wypoczywając. Do południa musimy się wymeldować, ale to żaden problem, bo o 11:00 ma po nas przyjechać autokar z rezydentką. Od śniadania, na które za bardzo się nie spieszyliśmy, do odjazdu mieliśmy jeszcze 2 godziny. Wykorzystuję je na rekonesans po okolicy - plaża, promenada, okoliczne ulice... Znajduję miejsce, skąd startuje mini-ciuchcia ciągnikowa, robiąca objazdy po części turystycznej - rozważamy taki sposób zapoznania się z Agadirem (ostatecznie nie skorzystamy). Zaskakuje mnie dużo ochrony - prawie przy każdym hotelu, przy każdym z wyjść - i na ulicę, i na promenadę. I policji - idąc ulicą praktycznie zawsze w zasięgu wzroku jest jakiś policjant - czy to patrolujący, czy kierujący ruchem. Widać, że strefa turystyczna jest solidnie zabezpieczona. Hotel transferowy (Agadir Beach Club) prezentuje się całkiem nieźle, tylko ten słaby Internet... Gdyby pojawiło się słońce, to można by było skorzystać z basenu, ale tego dnia miało chyba jakieś inne plany... Pozostaje nam tylko pozwiedzanie hotelu.

Ogród hotelowy i baseny (Iberostar)
Widok na Atlantyk z balkonu naszego pokoju

Autokar spóźnił się o 30 minut, a dodatkowo zamiast jechać w kierunku kolejnych hoteli, na chwilę zawracamy w przeciwnym, żeby podmienić pomyłkowo zamienione walizki (rzeczywiście były bardzo podobne - winowajczyni naszego opóźnienia zostaje więc „rozgrzeszona”). Ale to są drobiazgi - około 12:30 jesteśmy już zameldowani w hotelu Iberostar, jednak pokój będzie gotowy dopiero po 15:00. Już od tego momentu możemy korzystać ze wszelkich udogodnień hotelowych, łącznie z Internetem, który w tym hotelu po prostu śmiga (nie tylko w budynku i nad basenami, ale również na plaży). Dla zabicia czasu idziemy zobaczyć, w której części hotelu znajduje się nasz pokój (jeszcze jest sprzątany) - blisko będzie do basenu i wyjścia na plażę. Zapoznajemy się z hotelem, basenami, plażą... pierwszy raz czasie tego pobytu zanurzamy stopy w Atlantyku. Słońce wciąż jeszcze nie wyszło zza chmur, więc bez problemu znaleźliśmy wolne leżaki przy basenie i czekamy... Niezbyt długo, bo już od 14:00 można iść na lunch. W restauracji jesteśmy zaskoczeni wielkością sali i różnorodnością potraw, dań, dodatków itp. Już nam się to podoba 😀 Czas szybko mija i zaraz po lunchu, 30 minut wcześniej niż zapowiadano, gotowe są już nasze pokoje. I podoba nam się coraz bardziej - mamy z okna i balkonu cudowny widok na Atlantyk. Słońce wreszcie przedarło się przez chmury! Zaczęło się bardzo dobrze... i tak będzie trwało przez kolejnych 7 dni 😀

Wzgórze Kazba z fortecą na szczycie, górujące nad Agadirem
Pierwszy raz w Maroku zanurzamy stopy w Atlantyku

Podczas tego tygodnia pobytu pogodę mieliśmy całkiem niezłą, choć nie idealną. Każdej nocy wilgotność powietrza utrzymywała się na poziomie 95-100% - ręczniki czy stroje kąpielowe, które zdążyły podeschnąć po południu, pozostawione na noc robiły się z powrotem bardzo wilgotne. Przez pierwsze trzy dni każdego ranka była lekka mgła, ale od ok. 11:00 było już słonecznie i mogliśmy plażować - nad morzem lub nad basenami. Od czwartego dnia słońce pojawiało się coraz później, a ostatniego - już przez cały dzień było pochmurno - przy chłodnej bryzie znad oceanu leżakowanie za bardzo nie wchodziło w grę. Cóż, taki urok Agadiru, ale mniej więcej tego się spodziewaliśmy (może za wyjątkiem wilgotności i całkowitego zachmurzenia). Na szczęście nie przyjechaliśmy tu z nastawieniem na opalanie się, tylko na odpoczynek po objazdówce, zwiedzenie miasta i okolicy, rozrywki.

Zrobiliśmy trochę kilometrów pieszo po Agadirze, czasem też korzystaliśmy z taksówek. Są dwa rodzaje: 3-osobowe i 5-osobowe, a ceny w granicach części turystycznej - 50 dirhamów. Dalej, np. z hotelu do Medyny Agadiru musieliśmy już zapłacić 70 dirhamów (4,5 km). Ważne, żeby cenę za przejazd ustalać przed wejściem do pojazdu, bo potem może być różnie. Oprócz Medyny, zajrzeliśmy do leżącego w jej pobliżu centrum rzemieślniczego - Kasbat Souss, a stamtąd do hotelu wróciliśmy pieszo, przechodząc m.in. przez dzielnicę willową. Posesje jak na Afrykę były tam naprawdę okazałe, ale co z tego, skoro mieszkańcy muszą tego dorobku bardzo chronić - wszystkie okna i balkony wyposażone były w solidne kraty. Wyglądało to trochę posępnie. W auto stojące na podjeździe czy na ulicy wpatrzone były często i dwie kamery. (Kraty w oknach i balkonach widzieliśmy też prawie we wszystkich blokach - i tych nowych, i starych, nie tylko w Agadirze.) Innym razem doszliśmy do dzielnicy Talborjt, już poza strefą turystyczną, w północnej części Agadiru. Stamtąd można było wjechać kolejką (fr. Téléphérique) na wzgórze Kazba (236 m n.p.m.), z którego przy dobrej widoczności, rozpościera się piękna panorama części turystycznej Agadiru, a przede wszystkim długiej na 6-7 kilometrów i bardzo szerokiej plaży Atlantyku. Warto tu wjechać po południu, kiedy już nie ma zwykłej dla Agadiru porannej mgły. Widok Kazby i wielkiego napisu na zboczu: Allah, Ojczyzna, Król towarzyszył nam podczas całego pobytu. Jeszcze dalej na północny-wschód znajduje się nowa Marina, ale tam już nie doszliśmy, może szkoda.... W Agadirze jest duży suk: Souk Al Had (czyli Suk Niedzielny), czynny codziennie, poza poniedziałkami. My jednak do niego nie dotarliśmy - okazało się, że w pobliżu hotelu są przynajmniej dwa skupiska sklepików (najbliższe 1 km na północ), w których był spory wybór towarów, a ceny po utargowaniu - całkiem przystępne . To właśnie w takich miejscach kupiliśmy większość naszych pamiątek i upominków. I to właściwie są wszystkie najciekawsze miejsca w Agadirze, oczywiście poza wspaniałą plażą, bo to ona jest tu najważniejsza i przez cały rok ściąga do miasta turystów.

Zachód słońca nad Atlantykiem - widok z balkonu naszego pokoju
Widok ze szczytu Kazby na plażę, promenadę i hotele

Oprócz samodzielnego wędrowania po Agadirze, skusiliśmy się jeszcze na 3 wycieczki fakultatywne (dwie z nich kupiliśmy jeszcze w Polsce):

Wycieczki w ofercie Rainbow wyglądały trochę lepiej niż w rzeczywistości, ale i tak żadnej z nich nie żałujemy - mogliśmy doświadczyć czegoś zupełnie nam nieznanego, egzotycznego.

I tak w największym skrócie wyglądał nasz tygodniowy wypoczynek w Agadirze. Nie powiedziałbym, że to odpoczynek po objazdówce, bo w sumie nie była ona aż tak bardzo męcząca. Po prostu - wypoczynek - druga część urlopu. Więcej o Agadirze, hotelu Iberostar Funty Beach i wycieczkach fakultatywnych piszę w osobnym rozdziale.

wstecz dalej