Na terenach miejskich Marokańczycy przeważnie mieszkają w mieszkaniach lub apartamentach. Główną część takiego mieszania stanowi duży salon, najczęściej nie połączony z kuchnią. (Choć w bardzo nowoczesnym budownictwie pojawiają się już salony z aneksami kuchennymi.) Te oddzielne kuchnie przeważnie są niewielkie. Pod ścianami w salonie ustawione są typowe sofo-leżanki marokańskie, zwane panket [gdzie indziej znalazłem, że taką nazwą określa się narzuty, a nie same leżanki]. Składają się one z drewnianych podstaw oraz ułożonych na nich wypchanych sienników. Na skrajach kanapy przeważnie znajdują się podłokietniki. Te pankety są niższe od typowych kanap europejskich. Przy nich zwykle stoją jeszcze stoliczki z blatami na dość niskiej wysokości - zaledwie odrobinę wyżej niż siedzisko sofo-leżanki. Gdy przy czymś takim siadają Europejczycy, to nie za bardzo wiedzą co mają z kolanami zrobić - czy na siłę pchać pod stolik, czy jakoś bokiem usiąść, czy okrakiem. Wysokość tych stoliczków jest jednak idealna, kiedy biesiadnicy są już po kolacji i leżą lub półleżą na leżankach, a z tych stoliczków sobie coś jeszcze podjadają. Takie starorzymiańskie nawyki 😀 W mieszkaniach w mieście, mieszkają zwykle 2 lub 3 pokolenia. W domach, czyli głównie poza terenami miejskimi, często pod jednym dachem mieszkają 3 lub 4 pokolenia danej rodziny. Więc zarówno w marokańskich domach, jak i w mieszkaniach zwykle jest dość tłoczno.
Członkowie rodziny codziennie spotykają się przy tradycyjnym wspólnym posiłku, jadanym najczęściej około południa, lub po południu (w czasie ramadanu - wieczorem, po zachodzie słońca). Przy czym Marokańczycy podczas tego posiłku nie korzystają ze wspomnianych sofo-leżanek, tylko zwykle siedzą na podłodze, na poduchach lub kilimach, wokół wspólnych potraw, jedzonych z tego samego naczynia, lub z kilku wspólnych naczyń. Takim wspólnym naczyniem i daniem jednocześnie zwykle jest tażin, stanowiący główne danie posiłku. Tażiny mają różne wielkości - są jedno-, dwu-, cztero-, sześcio- i ośmio- osobowe. Na zamówienie robi się nawet wielkie tażiny, które są w stanie nakarmić nawet kilkanaście osób. Wedle zwyczaju najstarsza z osób zasiadających przy takim wspólnym posiłku bierze do ręki chleb, rwie go na ćwiartki i rozdaje pozostałym współbiesiadnikom. Chleb w Maroku jest podstawą wyżywienia - bez chleba nie ma żadnego posiłku. To jedyny towar, którego cena jest odgórnie narzucona – nie może być drogi, wręcz musi być tani i dostępny dla każdego. Najczęściej są to takie okrągłe podpłomyki o średnicy 20-30 cm i grubości od 1,5 do 3 cm, które wielokrotnie mogliśmy w różnych miejscach zobaczyć, a nawet kupić (z ar. khobz, w berberyjskim: kesra). Wyglądają i smakują trochę podobnie do bardzo grubego spodu pizzy, a przygotowanie nie jest skomplikowane, choć dość czasochłonne (wyrabianie ciasta). Większość tego rodzaju pieczywa ma dodaną mąkę typu semolina - czyli taką, z której robi się też makaron – jest to więc pieczywo treściwe. Takie podpłomyki kupowane u piekarza nie mogą kosztować więcej niż 1-2 dirhamy (my kupiliśmy po dirhamie). Chleb dla Marokańczyków, jako podstawa wyżywienia - jest święty.
Kontynuując - najstarsza osoba podczas takiego spotkania rodzinnego bierze te podpłomyki, dzieli na wszystkich, a następnie wypowiada słowa formułki błogosławieństwa, zakończonego słowem „bsahtek”, czyli „na zdrowie”. I dopiero wówczas, w imię Allaha, zaczyna się posiłek. Tradycyjnie nie używa się do tego sztućców – nie są one domeną marokańską, co nie znaczy, że Marokańczycy nie potrafią się nimi posługiwać. Jednak tradycyjnie je się dłońmi, a dokładnie: trzema palcami prawej dłoni (lewa dłoń jest uznawana za nieczystą). Podczas jedzenia można sobie pomagać chlebem. Jedząc chlebem należy urywać małe kawałki, które moczy się w sosie, z którego wyciąga się przy okazji trochę dodatków (najczęściej warzyw). Można też wyrwanym spomiędzy skórki chleba kawałkiem ciasta wygarnąć trochę mięsa. Kawałek chleba, którym się je, musi być tak mały, żeby w całości wylądował w ustach. Nie może być tak, że cała taka duża ćwiartka ląduje we wspólnym naczyniu, potem kawałek z niej jest odgryzany, a to co dotknęło zębów i ust znowu ląduje we wspólnym naczyniu. Jada się więc oderwanymi od ćwiartki małymi kawałkami chleba. Wedle tradycji najpierw wyjada się sos, potem dodatki, czyli warzywa, a na koniec mięso. Gdy już pozostaje tylko mięso, to rozdziela się je pomiędzy wszystkich współbiesiadujących (chyba, że w domu jest gość, to wtedy jemu pierwszemu podsuwa się lepsze kawałki). I w taki sposób, wspólnie zjada się całą zawartość tażinu. Jeśli rodzina jest majętna lub duża, to takich tażinów z różnymi potrawami jest więcej.
Zamiast tażina głównym daniem może być też b'stilla - cieniutkie jak papier płatki ciasta zwanego warqa albo ouarka [łarka] (tutejszy odpowiednik ciasta filo), przełożone mięsem, jajkami i migdałami, z wierzchu oprószone cukrem. Przy wielkich ucztach b'stilla stanowi kolejne danie, po tażinie. Zwykle przed daniem głównym je się przystawki, które najczęściej składają się z różnego rodzaju sałatek (na zimno i na ciepło), zapiekanego ciasta ouarka z nadzieniem, czyli briouate [briłat], czasami też szaszłyków oraz zupy (typu krem). Na koniec każdego posiłku Marokańczycy delektują się tradycyjną słodką, zieloną herbatą z miętą, popijaną z małych szklaneczek. A na deser podawane są jeszcze owoce. Dużo więcej informacji o tażinie (potrawie i naczyniu o tej samej nazwie) oraz o pozostałych elementach kuchni marokańskiej znaleźć można w osobnych rozdziałach oraz w opisie kolacji feskiej, w której uczestniczyliśmy.