Pewną egzotyką dla nas może być jednak to, co się dzieje w miastach przez kilka tygodni poprzedzających Święto Ofiarowania. Głównym jego elementem jest baranek, który zostanie złożony w ofierze. Do tego czasu musi pozostać żywy i być w dobrej kondycji. O ile na prowincji nie ma z tym problemu, to w miastach trochę się to komplikuje. Można kupić baranka tuż przed świętem i przez dzień, lub kilka dni przetrzymać w mieszkaniu czy na balkonie. Jednak kupowany w takim czasie jest zwykle bardzo drogi i decydując się na to tak późno istnieje ryzyko, że nie kupi się odpowiedniego. Dużo tańsze i pewniejsze jest kupienie baranka 1-3 tygodnie wcześniej. Wyjeżdżając ostatniego dnia z Agadiru wcześnie rano, przejeżdżaliśmy obok zamkniętego jeszcze supermarketu Carrefour. Było to dwa i pół tygodnia przed świętem. Na parkingu, w wydzielonej, ciasnej zagrodzie, stadko baranków oczekiwało na kupujących - tak jak u nas przy marketach przechowuje się choinki na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem. Podobne zagrody są przy sukach i w innych wydzielonych miejscach, przeważnie na obrzeżach miasta. Więc z kupnem nie ma problemu. Jednak przez te kilka tygodni trzeba gdzieś go trzymać, żywić, sprzątać po nim. Miejsce na podwórkach czy w ogródkach jest zwykle ograniczone, często buduje się więc specjalne tymczasowe zagrody na balkonach lub dachach! A w skrajnych przypadkach pozostaje przechowywanie go w mieszkaniu, np. w wannie - tak jak jeszcze niedawno my przez kilka dni trzymaliśmy karpie. Tu jednak w grę wchodzi przetrzymywanie przez kilka tygodni i codzienne sprzątanie po zwierzaku! Nie wspominając już o związanym z tym „zapachu”, wydawanych odgłosach i ograniczonej możliwości korzystania z łazienki. Prowadzi to do dyskomfortu dla mieszkańców, sąsiadów i samego baranka. Pewnie trudno to sobie wyobrazić w takich nowoczesnych metropoliach jak Casablanca czy Rabat, ale takie są tam realia. Rodzina musi więc przemyśleć: jak długo jest w stanie z barankiem żyć pod jednym dachem, ale jednocześnie, żeby nie zapłacić zbyt drogo. No i osobną sprawą jest transport zwierząt z miejsca zakupu do mieszkania: na pakach samochodów, w bagażnikach, na tylnych siedzeniach, czy nawet na motocyklach (dwie osoby na motocyklu + między nimi żywy baranek przewieszony przez siedzenie). Choć niektórych oczywiście stać na to, aby zakupić z dostawą do domu.
O ile w innych krajach muzułmańskich zamiast baranka często w ofierze składa się inne, mniejsze zwierzęta - np. kozę, czy nawet kurę, to Marokańczycy podchodzą do tej ofiary bardzo rygorystycznie i prawie wszyscy upierają się, żeby ofiarować baranka. A to nie jest tanie. Kupowany tuż przed świętem najmniejszy baranek kosztuje około 200 €, średni około 350 €, a bardzo dorodny ponad 600 € - to są bardzo duże koszty (dla przypomnienia, średnia pensja w Maroku to ok. 350 €). Często się więc zdarza, że rodzina na tego baranka musi długo oszczędzać, lub kupować z dużym wyprzedzeniem (albo jedno i drugie). Z kolei bardzo bogate rodziny marokańskie często składają w ofierze wielbłądy.
Ponieważ ofiara z baranka musi spełniać halal (coś dozwolonego, zgodnego z prawem), zabicie zwierzęcia musi się odbyć w odpowiedni sposób - dlatego w tym celu wynajmuje się profesjonalnych rzeźników. Nasz pilot, pan Sebastian, szczegółowo to opisał, ale chyba spuszczę tu zasłonę milczenia.