Pożary w GrecjiRok 2018 - Attyka, Skopelos, Eubeia Pożary w Grecji, w środku gorącego lata, prawie nikogo już nie dziwią. Jednak ich skala w ostatnich latach jest zatrważająca. Najtragiczniejszym dla ludzi był jak na razie pożar, który wybuchł w połowie lipca w Attyce, na wschód i zachód od Aten. Rozniecone przez wiatry płomienie zniszczyły miejscowość Mati koło Rafiny. Podczas ewakuacji wsi uratowano prawie 700 osób, które uciekły na wybrzeże. Z morza wyciągnięto 19 ocalałych i 4 ciała. Po ugaszeniu ognia, ratownicy odnaleźli w jednym z budynków zwłoki 26 osób, które obejmowały się nawzajem. Według burmistrza Rafiny, w wyniku pożaru zostało zniszczonych lub uszkodzonych ponad 1000 budynków. Zginęły wówczas 102 osoby, głównie Grecy, ale też pięcioro turystów z zagranicy. Taki los spotkał dwoje Polaków – matkę z synem – którzy próbowali wydostać się z zagrożenia uszkodzoną i przepełnioną łodzią, która się wywróciła. Rząd Grecji ogłosił wówczas trzydniową żałobę narodową. Dokładnie w tym samym czasie - 23 lipca 2018 r. - pożar wywołany wybuchem butli turystycznej strawił wiele hektarów piniowego lasu na wyspie Skopelos. Błyskawiczna akcja ratunkowa, z użyciem samolotów gaśniczych, uratowała pobliskie kurorty i symbol wyspy, a nawet całych Sporadów Północnych: trzy samotne sosny, na olśniewająco białej skale, na tle niebieskiego morza - Przylądek Amarantos. Byliśmy tam półtora miesiąca późnej: większość półwyspu, za wyjątkiem samego przylądka, została dotknięta pożarem. W niektórych miejscach wszystkie drzewa były spalone. Kiedy szliśmy tamtędy wśród osmolonych albo spopielonych drzew, jeszcze delikatnie czuć było zapach dymu. Bardzo trudno będzie odtworzyć ten las, ponieważ drzewa rosną tu wprost na skale, wciskając korzenie we wszelkie dostępne szczeliny. Jedyną szansą mogło być to, że część drzew została jedynie osmolona przez ogień trawiący krzewy, a pnie pozostały nienaruszone. Niestety kiedy byliśmy tam po raz drugi 3 lata później widzieliśmy, że większość spalonych drzew została wycięta, a białe skały zaczynały porastać zielone krzewy. Lasu już tu nie będzie. Latem 2018 Grecja płonęła jeszcze w kilku innych miejscach – ze Skopelos widzieliśmy wieczorem pożary na Eubei. Susza panująca w Grecji w środku lata i niezwykle wysokie temperatury, przekraczające 40°C oczywiście sprzyjają pożarom. Ale najgorsze jest to, że w przeważającej większości przypadków powoduje je człowiek – przypadkiem (jak na Skopelos) czy świadomie (koło Aten i wielu innych miejscach). Rok 2023 - Rodos, Korfu, Eubeia W drugiej połowie lipca 2023 roku Grecję nawiedziła fala ekstremalnych upałów (osiągających nawet 45°C), które doprowadziły do wielu pożarów niemalże w całym kraju. Pożar, który wybuchł 17 lipca w regionie Dervenohoria, około 30 km na północ od Aten, spalił liczne domy i zmusił ich mieszkańców do ucieczki. Do gaszenia zaangażowano siły lądowe oraz samoloty i śmigłowce. Dzień później, 18 lipca, wybuchł pożar na Rodos - drugim po Krecie najpopularniejszym celu zagranicznych turystów w Grecji. Ognisko pożaru znajdowało się w zalesionym, górzystym centrum wyspy z dala od kurortów. Przez kilka dni sytuacja wydawała się być opanowana, jednak upały i wiatry spowodowały przemieszczenie się ognia w kierunku południowego wybrzeża, gdzie mieści się wiele hoteli i pensjonatów. Nie tak wiele, jak na bardziej turystycznej północy, ale ta część wyspy dopiero rozwija się turystycznie. Po czterech dniach pożar dotarł do Kiotari i Lardos, gdzie ogień uszkodził kilka hoteli. Ale pożary to nie tylko ogień – gęsty dym nie tylko ograniczał widoczność, ale też bardzo utrudniał oddychanie. W sobotę i niedzielę Grecy przeprowadzili największą akcję ewakuacyjną w swojej historii - z zagrożonych terenów wywieźli prawie 20 tysięcy osób, w tym ponad 3 tysiące łodziami i statkami wprost z plaż. Ewakuacja okolic Kiotari, Lardos i Pefkos pełna była dramatycznych scen. Wiele osób nie mało czasu się spakować czy zabrać dokumentów z pokoju. Ci którym się to udało, wiele kilometrów wędrowali z małymi dziećmi i walizkami do miejsc, skąd mogły odebrać ich autokary, ciężarówki czy inne pojazdy. Niektórzy wprost z plaży ewakuowali się łodziami i stateczkami, które jeszcze tydzień wcześniej woziły niczego nieświadomych turystów do pobliskich atrakcji, m.in. do Lindos. Ewakuowani turyści początkowo znaleźli schronienie w innych hotelach, szkołach i obiektach sportowych, jednak po kilku dniach touroperatorzy zdecydowali o ewakuacjach z wyspy. Od poniedziałku 24 lipca na tydzień wstrzymano też przyloty kolejnych grup turystów do hoteli położonych na południu Rodos. Tydzień po wybuchu pożar nie został jeszcze całkowicie opanowany, a na całej wyspie zapanował chaos organizacyjny i problemy w komunikacji, które dotknęły również kurorty na północy. Niektóre biura podróży wstrzymały nowe przyloty również do tych miejsc – samoloty z Polski przeważnie latały puste, lub prawie puste, aby odebrać tych, którzy jak najszybciej chcieli opuścić Rodos. Samoloty przylatywały na wyspę z dużym, czasem nawet ponad 20-godzinnym opóźnieniem. Turyści koczujący w halach sportowych czy w terminalu lotniska, chroniąc się tam przed panującym na zewnątrz ponad 40 stopniowym upałem, często narzekali na bardzo ograniczoną pomoc ze strony biur podróży, nawet tych największych. Na szczęście pomagali im Grecy, również osoby prywatne.
Będąc na Rodos w 2022 roku, właśnie w Kiotari, poszliśmy poplażować na piękną piaszczystą plażę Glystera (gr. Paralia Glystera), leżącą niecały kilometr od hotelu. To półokrągła, zatokowa, całkowicie piaszczysta plaża, z łagodnym zejściem do wody (również piaszczystym). Lazurowa woda otoczona była tu zielonymi wzgórzami. Była. Ogień dotarł i tutaj. Na zdjęciach i filmach wykonanych 24 lipca przez reporterkę TVN24, widać pustą plażę, i spaloną infrastrukturę – bar, wypożyczalnia sprzętu wodnego. I przede wszystkim bez drzew – pozostały tylko zwęglone kikuty, a brzeg pokryty był popiołem. Zapewne w przyszłym roku powrócą tu turyści, wybrzeże zostanie uprzątnięte, powstaną nowe bary i tawerny. Otaczające wzgórza stopniową zarosną zielonymi krzewami, ale nie będzie tu już tak pięknie, jak przed pożarem. Nasz hotel – Lindos Breeze – chyba bezpośrednio nie ucierpiał, bo do drzew było daleko. Obawiam się jednak, że sąsiedni Lindos Imperial utracił niewielki lasek na północnym zboczu wzgórza. Oba hotele zostały ewakuowane i nie wiadomo, kiedy powrócą tu goście. W gaszeniu pożarów w Grecji pomagało prawie 500 strażaków z aż 10 innych krajów, głównie z EU. Rumunia wysłała swoje jednostki jeszcze przed wybuchem pożarów, na początku lipca. Uznano wówczas, że prognozy pogody wskazują na wielko ryzyko ognia. I mieli rację. Z Polski wyjechała grupa 149 strażaków i 49 pojazdów z Małopolski. W gaszeniu uczestniczyły też samoloty z Turcji, ale niestety i tam pod koniec lipca pojawiły się pożary m.in. w okolicy Antalyi, więc wrócili do siebie. W tym samym czasie co na Rodos, duże pożary wybuchały też w innych rejonach: na Eubei, na Korfu, na wschód od Loutraki nad Kanałem Korynckim i w innych miejscach. Wielki pożar niedaleko Wolos, na wschodnim wybrzeżu Grecji, doprowadził do wybuchów w składzie rakiet i amunicji. Z pobliskiej bazy zdążono ewakuować myśliwce F-16. I to pewnie jeszcze nie koniec, mamy dopiero środek lata. Na liście miejsc z ekstremalnym (piąty stopień) zagrożeniem pożarowym znalazła się Rodos i Kreta. Czwartym stopniem zagrożenia objęto ogromne obszary w prawie całej Grecji. W ciągu kilkunastu dni drugiej połowy lipca wybuchało tam nawet 50-60 pożarów dziennie. Dopiero 29 lipca, po blisko dwóch tygodniach, strażakom udało się ugasić wszystkie pożary na Rodos. Pomógł w tym słabszy wiatr i nieco niższe temperatury. 31 lipca do kraju wrócą polscy strażacy, dla których największym problemem podczas gaszenia w Grecji, było dostosowanie się do temperatur przekraczających 40°C. Korzystniejsze warunki pogodowe pozwoliły też na obniżenie na wyspie stopnia zagrożenia pożarowego - do czwartego. Wstępne szacunki wskazują, że pożary dotknęły ok. 10% powierzchni Rodos. Zginęło około 2500 zwierząt, spłonęło też ponad 50 tys. drzew oliwnych, które mogą rosnąć nawet setki lat. W drugiej połowie sierpnia 2023 r. pożary w Grecji ponownie się nasiliły. Tym razem najtrudniejsza sytuacja była na północnych obrzeżach Aten, na Eubei oraz w okolicy portu Aleksandropolis, położonego na północnym-wschodzie kraju, w pobliżu granicy z Turcją. W tym ostatnim miejscu spłonęły 772 km2 lasów - to w przybliżeniu tyle, ile wynosi połowa powierzchni wyspy Rodos! Tam też odnaleziono zwęglone zwłoki 19 osób, spośród których 18 to najprawdopodobniej nielegalni imigranci, którzy przekroczyli pobliską granicę. Władze Grecji podały, że w związku z pożarami zatrzymano 140 osób, a 79 z nich zostało oskarżonych o podpalenia. Winnym podpaleń grozi w Grecji dożywocie. Co nas czeka w przyszłości Czy to znaczy, że kończy się era sielskiego wypoczynku na wyspach greckich? Nie da się zaprzeczyć, że zmiany klimatyczne z każdym rokiem zwiększają i nadal będą zwiększać ryzyko pożarów, zwłaszcza w upalnych krajach Morza Śródziemnego: Grecji, Chorwacji, Włoch czy Hiszpanii. Będą zwiększać też ryzyko występowania innych anomalii pogodowych np. powodzi błyskawicznych. Te zdarzają się również w Grecji (np. Skopelos, koniec września 2015) jednak nie w środku sezonu, tylko przy jego krańcach – na początku czerwca i pod koniec września. Wiele wskazuje na to, że najmniejsze ryzyko wystąpienia takich ekstremalnych zdarzeń w Grecji będzie w najbliższych latach przypadać na przełom czerwca i lipca oraz sierpnia i września. Warto to rozważyć, planując wyjazd do Grecji w najbliższych latach. A wyspa Rodos? W przyszłym roku już prawie nikt nie będzie pamiętał o pożarach, bo na szczęście obyło się tu bez ofiar. W ciągu kilku kolejnych lat zielone krzewy zakryją ich skutki. I paradoksalnie - na tej wyspie ryzyko ponownych pożarów na tak dużą skalę będzie mniejsze - ze względu na mniejsze obszary podatne na ogień. Tylko osoby, które ponownie odwiedzą Wyspę Słońca, zobaczą różnice. |