ChaniaChania (gr. Χανιά) jest drugim co do wielkości miastem na Krecie - obecnie mieszka tu prawie 54 tys. osób. W latach 1898–1971 była stolicą Krety (tak naprawdę od 1851, ale było to w czasach tureckich). Mimo, że jest nią obecnie Heraklion, wielu Kreteńczyków nadal uważa Chanię za duchowe centrum wyspy. Przez wiele osób Chania uznawana jest za najpiękniejsze miasto Krety. Zawdzięcza to atrakcyjnemu położeniu ze wspaniałymi widokami na morze i Góry Białe, ładnemu portowi, zabytkom, bazarowi i licznym, interesującym muzeom. Jedyne, czego tu może brakować turystom, to brak ładnej plaży w bezpośrednim sąsiedztwie miasta. Dzięki bogactwu mieszkańców możliwe było odrestaurowanie z detalami bardzo wielu weneckich i tureckich kamienic na starówce. Spacerując po wąskich uliczkach starego miasta czy nadbrzeżną promenadą można poczuć się jak w Wenecji. Z okolic Chanii pochodził jeden z najważniejszych przywódców Grecji, wielokrotny premier i wielki mąż stanu - Elefterios Wenizelos. Tu też został pochowany - na górze Profitis Elias, kilka kilometrów od centrum. Lokalizacja Miasto leży w północno-zachodniej części Krety nad Morzem Kreteńskim, u podnóża Gór Białych (Levka Ori), 65 km na zachód od Rethymnonu (145 km od Heraklionu). Kilka kilometrów na północny-wschód od Chanii leży Półwysep Akrotiri - jeden z trzech charakterystycznych półwyspów tej części Krety. Na Akrotiri jest duże, nowoczesne lotnisko - brama do zachodniej Krety dla rosnącej liczby turystów. Na wschód od Chani Półwysep Akrotiri tworzy zatokę - największą naturalną na Morzu Śródziemnym. Jest w niej duży port morski oraz ważna baza Marynarki Wojennej NATO.
Historia Historia Chanii sięga IV tysiąclecia p.n.e. Na obecnym wzgórzu Kasteli, powstała minojska osada Kydonia, która wzięła nazwę od założyciela - Kydona, syna Akalle (córki króla Krety - Minosa) i boga Hermesa. W 69 p.n.e. zdobyli ją Rzymianie, nadając jej przywilej niezależnego miasta - Cydonia, mogącego bić własne monety. Po podziale Cesarstwa Rzymskiego Kydonia przypadła Bizancjum. Na 150 lat została podbita przez Arabów, by ponownie wrócić do Cesarstwa. W XIII wieku Cydonię opanowali Wenecjanie i przemianowali ją na La Canea. Przez kolejne cztery wieki miasto zostało rozbudowane poza wzgórze Kasteli. To z tego okresu pochodzą, zachowane do dzisiaj, piękne kamieniczki w stylu weneckim. W 1537 r. Wenecjanie zakończyli budowę muru obronnego mającego bronić miasto przed Turkami. W 1645 miasto zdobyli Turcy, a w 1851 r. uczynili je stolicą Krety (do tego czasu była nią Kandia - obecny Heraklion). Wybudowali meczety, w wielu przypadkach przerabiając na nie kościoły prawosławne. Po wyzwoleniu Krety spod panowania tureckiego w 1898 r., Chania została stolicą państwa kreteńskiego o dość dużej autonomii. Formalnie Kreta była pod protektoratem Włoch, Wielkiej Brytanii, Rosji i Francji, a administrował nią, jako wysoki komisarz, grecki książę - Jerzy I. W 1913 r., dzięki staraniom Wenizelosa - ówczesnego ministra sprawiedliwości, Kreta została przyłączona do Grecji, z Chanią jako stolicą wyspy. Miasto zostało mocno zniszczone podczas bombardowania w czasie II Wojny Światowej. W 1971 r. Chania przestała być stolicą Krety. Zwiedzanie miasta i zabytki Współczesna Chania posiada wiele nowoczesnych dzielnic, z szerokimi i bardzo ruchliwymi ulicami. Jednak turyści rzadko się w nie zapuszczają - interesuje ich głównie stare miasto skupione wokół portu. Większość osób dotrze zapewne do Chanii autobusem - czy to dalekobieżnym (KTEL), czy też podmiejskim. Wszystkie dojeżdżają do Dworca Autobusowego przy ulicy Kidonias. Aby dojść do starego miasta, najlepiej po wyjściu z dworca skręcić w prawo, a następnie na najbliższym skrzyżowaniu w lewo, w Ulicę 1866 roku, przylegającą do porośniętego palmami skweru o tej samej nazwie. Idąc nią prosto, przecinamy szeroką, jednokierunkową ulicę Giannari i dochodzimy do początku ulicy Chalidon, biegnącej przez Stare Miasto aż do nabrzeża (z dworca do nabrzeża ok. 10-12 min pieszo). Pierwsza odchodząca w prawo ulica - Skrildof (Skórzana) - jak łatwo się domyślić, pełna jest sklepików z wyrobami skórzanymi - niezbyt tanimi, ale naprawdę dobrej jakości. Przy Chalidon i Skrildof jest też sporo sklepików jubilerskich - mieszkanki Chanii przywiązują wielką wagę do biżuterii, zwłaszcza złotej, a ceny są atrakcyjne. W połowie ulicy Chalidon są trzy interesujące miejsca: Katedra prawosławna, stojąca przy niewielkim placyku przylegającym do ulicy Chalidon, Muzeum Folkloru, do którego wchodzi się przez bramę kamienicy przy Chalidon 46 (prawie dokładnie naprzeciwko katedry prawosławnej), oraz kilkadziesiąt metrów dalej: Muzeum Archeologiczne. Przez tę samą bramę, co do Muzeum Folkloru, wchodzi się też do kościoła katolickiego - jedynego w Chanii - pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. W niedzielę jest w nim jedna msza o godz. 10:00, prowadzona po grecku (choć w sezonie czytania są po angielsku) z wydrukowanymi tłumaczeniami - również po polsku. Chalidon kończy się przy nabrzeżu Starego Portu Weneckiego placem Elefteriosa Wenizelosa z fontanną pośrodku. (Drugi plac Wenizelosa, ale innego - syna premiera, Sofoklesa - jest przy Agorze.) Spod fontanny warto pójść w lewo nabrzeżem lub wąskimi uliczkami na jego tyłach (np. uroczą Zambeliou i dalej Theotokopouou), aż do Fortecy „Firka” stojącej na przy wejściu do portu, naprzeciwko latarni (na końcu falochronu). Wąski przesmyk prowadzący do portu zamykany był dawniej grubym łańcuchem rozciągniętym pomiędzy fortecą a końcem falochronu. W budynku sąsiadującym z fortecą, jest bardzo ciekawe Muzeum Żeglugi (wstęp 3€). My zwiedzaliśmy je około pół godziny, ale z powodzeniem można by tam spędzić dwa razy tyle czasu. Najwięcej miejsca zajmują modele łodzi i okrętów oraz makiety bitew morskich z całej, trwającej 6 tysięcy lat, historii żeglugi. Na piętrze dużo miejsca poświęcono morskiej Bitwie o Kretę (21 - 31 maja 1941 r.) - dla Kreteńczyków niezwykle ważnej (na morzu alianci obronili Kretę, niestety przeprowadzony równocześnie niemiecki desant opanował wyspę). W jednym z pomieszczeń odtworzono sterownię łodzi podwodnej z okresu sprzed II Wojny Światowej. Przed wejściem do muzeum stoi zegar słoneczny - nadal dokładnie wskazujący czas, o ile uwzględni się odpowiednie dla każdego miesiąca poprawki (umieszczone na tablicach). Z tego miejsca rozciąga się urocza panorama Portu Weneckiego i Meczetu Janczarów (Hassana Paszy). Gdy wróci się do fontanny, warto pójść nabrzeżem w lewo, obok charakterystycznego Meczetu Janczarów, z kopułą o dziwnym kształcie. To najstarszy budynek turecki na Krecie (1645 r.), obecnie znajduje się w nim galeria obrazów. Nawet jeśli wystawione tam obrazy nie przypadną nam do gustu, to w upalny dzień warto wejść tam na kilka minut, aby schłodzić się przy klimatyzatorach. Niewielkie wzgórze wznoszące się za meczetem, to Kasteli. To właśnie na nim znajdowało się centrum minojskiego, weneckiego i tureckiego miasta. Od Meczetu Janczarów, nabrzeże skręca w kierunku wschodnim biegnąc wzdłuż wewnętrznego portu („wschodniego”). Obecnie jest tu duża marina, przy której cumują dziesiątki jachtów. Z pewnością nie da się przeoczyć charakterystycznych 7 „zlepionych” ze sobą budynków: są to pozostałości po Stoczni Weneckiej (obecnie w renowacji). Budynki mają wąskie fronty, ale są bardzo długie - tak aby pomieścić całe kadłuby łodzi - przedstawiono to na przekrojach w Muzeum Żeglugi. W czasach weneckiej świetności miasta, takich budynków było o wiele więcej. Kawałek za nimi nabrzeże skręca ponownie na północ i zawraca, przechodząc w falochron. Można dojść nim do stojącej na samym końcu latarni (około 500 m), ale potem trzeba wrócić tą samą drogą. Jednak warto się tam przespacerować, gdyż z końcowej części falochronu rozciąga się uroczy widok na ciąg weneckich kamieniczek stojących przy nabrzeżu portowym i meczet, z Górami Białymi w tle. Po zejściu z falochronu poszliśmy na południe, w kierunku hali targowej, ale nie według określonej marszruty, tylko klucząc wąskimi uliczkami dawnej dzielnicy tureckiej - Splantzia. Niektóre z nich rzadko odwiedzają turyści - można się tam przekonać jak wygląda „prawdziwa” Chania. Przy krótkiej uliczce Epimenidu, przechodzącej w ulicę Kallergon na tyłach Stoczni Weneckiej, można za jedyne 1,5€ kupić wyśmienity sok z wyciskanych pomarańczy (najlepiej poprosić nie rozcieńczony lodem). Chyba był to najlepszy sok jaki piliśmy na Krecie (może tylko w Mili był lepszy). Idąc dalej na południe warto jednak zajrzeć w dwa miejsca. Przy Placu 1821 r. (inny rok niż plac przy dworcu ;-) stoi ciekawy Kościół Św. Mikołaja - obecnie prawosławny. Ciekawy, bo architekturą nawiązuje jednocześnie do poprzednich użytkowników świątyni: Wenecjan (wieża) i Turków (minaret). Drugi minaret jest przy wąziutkiej, chyba rzadko odwiedzanej przez turystów uliczce Daliani (Ntaliani). Nie ma tam sklepów, tylko małe tawerny, odwiedzane głównie przez miejscowych. Stamtąd w prostej linii do Agory jest kilkadziesiąt metrów, ale dojść trzeba troszkę dookoła. Hala Targowa w Chanii (Dimotiki Agora Chanion) została zbudowana w 1913 roku na planie greckiego krzyża, na wzór hali targowej w Marsylii. W środku jest tablica ze zdjęciami przedstawiającymi wygląd hali i jej otoczenia w kolejnych dekadach. Hala nadal jest czynna i tętniąca oryginalnym życiem kreteńskim. Oprócz kramów z lokalnymi wyrobami są tam i takie „pod turystów”. Godziny otwarcia są jednak tradycyjne (10:00-15:00) i w niedzielę hala jest nieczynna. To jedno z niewielu miejsc, gdzie zobaczyć można Kreteńczyków w tradycyjnym stroju, z czarnymi, skórzanymi butami do kolan i również czarną, „poszarpaną” chustką na głowie (sariki). I to właściwie najciekawsze miejsca w Chanii. Spod Agory do dworca KTEL jest niecałe 10 min. drogi pieszo (idąc sprzed głównego wejścia w prawo, ulicą Giannari dociera się po chwili do Placu i Ulicy 1866 roku). My w Chanii za dnia byliśmy dwukrotnie - pierwszy raz idąc marszrutą podobną do opisanej wyżej. Drugi raz, już bez mapki w garści, swobodnie wałęsaliśmy się wąziutkimi uliczkami Starego Miasta - zarówno tymi pod turystów, gwarnymi, pełnymi sklepów i drogich lokali, jak również takimi sennymi zaułkami, gdzie życie mieszkańców toczy się bardzo powoli, a turyści trafiają tam sporadycznie. Labirynt tych uliczek, pełnych weneckich kamienic z wymyślnymi, żelaznymi barierkami balkonów, barwnymi fasadami i ozdobami wciąga naprawdę mocno. Szkoda tylko murów gdzieniegdzie oszpeconych graffiti. Chania bardzo przypomina Rethymnon - i architekturą, i klimatem. Ale jest większa i zdecydowanie ładniejsza, a w ciągu dnia jest mniej zatłoczona (albo tak trafiliśmy). To chyba rzeczywiście najładniejsze miasto Krety. Chania nocą Podobno Chania pięknie wygląda po zmroku - postanowiliśmy to sprawdzić. Rezydent odradzał dojazd autem do Chanii, ale my nie chcąc ryzykować, że nie zdążymy na ostatni autobus, jednak to zrobiliśmy. Mimo, że widzieliśmy kilkakrotnie, jak wygląda ruch uliczny w tym mieście. Do Chani pojechaliśmy „ekspresówką”, bo przejazd przez Platanias wieczorem zabrałby duuuużo czasu. I rzeczywiście do centrum dojechaliśmy szybko. Jednak w miarę dojeżdżania do Starego Miasta ruch gęstniał coraz bardziej. Na wąskich uliczkach starówki, ugrzęźliśmy w korkach i z trudem dojechaliśmy do parkingu. Wcześniej, będąc w mieście za dnia, upatrzyłem sobie parking płatny (parkomaty) w pobliżu wejścia na falochron. Wtedy był prawie pusty, liczyłem więc, że wieczorem też znajdziemy tam miejsce. Niestety parking o tej godzinie był już bezpłatny, a wolnych miejsc oczywiście nie było. Pokrążyliśmy 10 minut po parkingu, ale bez powodzenia. Wszystkie przyległe do nabrzeża uliczki tak obstawione były zaparkowanymi autami, że ciężko było przejechać. A do tego piesi - było ich tylu, że nie mieścili się na chodnikach i szli ulicami. Koszmar kierowcy! Postanowiliśmy znaleźć miejsce kawałek dalej od starówki. Jednak znów utknęliśmy w korku. Przypadkiem zwolniło się krótkie miejsce przy krawężniku i od razu je zajęliśmy. Choć to „od razu” trwało ładnych kilka minut, bo uliczka była wąska, jednokierunkowa, z autami zaparkowanymi po obu stronach, a miejsce bardzo krótkie. Jeśli zawsze tak wygląda jazda przez Chanię wieczorami, to rzeczywiście rezydent miał rację odradzając pchanie się tam autem. Ale auto już było zaparkowane i mogliśmy, przedzierając się przez tłumy, pójść na starówkę. Wieczorny spacer nabrzeżem i uliczkami starego miasta pozwolił nam na poznanie Chanii z całkowicie innej strony. Wyludnione i spokojne w trakcie dnia ulice, zapełniły się tysiącami (tak!) ludzi, głównie Greków. Wszystkie lokale wzdłuż nabrzeża wypełnione były do ostatnich miejsc. A z każdego dochodziła inna muzyka - głównie młodzieżowe rytmy. Raj dla osób lubiących towarzyskie, rozrywkowe życie. Chodniki i deptaki zapełnione były tłumami, tak że czasem ciężko było przejść. Całe stare miasto było pięknie oświetlone - nabrzeże, przy którym cumowały jachty, latarnia na końcu falochronu, a przede wszystkim Stary Port Wenecki. Różnokolorowe za dnia elewacje starych weneckich kamieniczek, oświetlone były teraz setkami lamp - aż do po dachy. Ale najjaśniej świeciły ich partery, gdzie mieściły się lokale: tawerny, kafeniony czy restauracje. A także sklepy - handel trwa do nocy. Szczególnie pięknie wyglądały światła tych kamieniczek oglądane z przeciwnej strony basenu portowego. A wśród tych świateł przewijające się tłumy ludzi. Bez dwóch zdań - warto odwiedzić Chanię nie tylko za dnia, ale i po zmroku. Gdy wróciliśmy do auta, zrozumieliśmy dlaczego w tym miejscu, kilometr od Starego Miasta, nadal jest tak tłoczno - zaparkowaliśmy na uliczce przylegającej do amfiteatru, na którym właśnie trwał jakiś koncert! Ale sądząc po tłumach, które widzieliśmy na Starym Mieście myślę, że nawet gdy nie odbywa się koncert, ulice starówki są równie mocno zatłoczone. |