Przebieg kryzysu
rok 2014 - pierwszy rok poprawy?
Przez pierwszą połowę roku Grecja przewodniczyła Unii Europejskiej. Zgodnie z zapowiedziami premiera Antonisa Samarasa była to prezydencja oszczędną na sposób „spartański”, ale ambitna. Premier obiecywał, że Grecja będzie świecić w UE przykładem, wychodząc z wieloletniej recesji i generalnie dotrzymał słowa.
Wiosną grecki rząd przedstawił wstępne dane sugerujące, że w 2013 roku Grecja osiągnęła nadwyżkę pierwotną na poziomie ponad 1 mld euro. To oznacza, że m.in. bez uwzględniania kosztów obsługi zadłużenia Grecja miała nadwyżkę w finansach publicznych. Problem jednak polega na tym, że Grecja musi spłacać zaciągnięte długi. Np. w maju grecki rząd musiał spłacić zadłużenie sięgające 11 mld euro. Zastanawiano się, skąd Grecy wezmą na to pieniądze?
W połowie kwietnia, po raz pierwszy od 4 lat, Grecja zaoferowała na wolnym rynku swoje obligacje. I co ciekawe, popyt na nie był bardzo duży. Pierwszy pakiet 5-letnich obligacji oprocentowanych na 4,75% przyniósł Grecji blisko 3 mld €, a inwestorzy chcieli kupić papiery za ponad 20 mld €.
Dużym optymizmem napawa też oprocentowanie sprzedanych obligacji - zależy ono w dużej mierze od wiarygodności kraju w oczach inwestorów. Im niższe, tym kraj jest bardziej godny zaufania. Warto pamiętać, że ocena wiarygodności kredytowej Grecji jest ciągle na poziomie "śmieciowym". Ale Grecja zrobiła ogromne postępy. Jeszcze dwa lata temu greckie obligacje 10-letnie na rynku wtórnym były oprocentowane na rekordowe 40% w skali roku. Mniej więcej rok temu ich oprocentowanie oscylowało około 13%, a obecnie to około 7-8%. Nie są już więc najdroższe w Europie - dla porównanie polskie obligacje 10-letnie są oprocentowane na 4%, a niemieckie na mniej niż 2%.
Ponieważ Grecja ma obecnie nadwyżkę w finansach publicznych (nie uwzględniając kosztów obsługi zadłużenia), więc ten ruch rządu w Atenach miał zapewne dwa cele. Pierwszy to zapewnienie środków na spłatę części dotychczasowego zadłużenia, które musiało być spłacone w najbliższym czasie. Ale chyba o wiele istotniejsze było „przetestowanie” rynków finansowych i sprawdzenie, czy w najbliższym czasie Grecja będzie w stanie poradzić sobie bez wsparcia MFW i Komisji Europejskiej, pozyskując środki na wolnym rynku.
Według agencji Reuters początkowo emisja obligacji planowana była w drugiej połowie roku, po potwierdzeniu, że sześcioletnia recesja w Grecji dobiegła końca. Jednak ze względu na spadającą rentowność obligacji i presję, by pochwalić się sukcesem gospodarczym przed zaplanowanymi na maj wyborami do Parlamentu Europejskiego, grecki rząd zdecydował się przyspieszyć operację.
Choć niektórzy komentatorzy oceniają sukces w sprzedaży obligacji jako symboliczne zakończenie kryzysu zadłużeniowego w Eurolandzie, to nadal należy pamiętać o trudnej sytuacji obywateli najbardziej zadłużonych krajów. W Grecji dotyczy to głównie części kontynentalnej, bo wyspy żyją głównie z turystyki i tam kryzys nie jest tak bardzo widoczny.
W 2014 roku stopa bezrobocia wynosiła 26-27%, najwięcej w całej strefie Euro, a wśród młodych ludzi prawie dwa razy więcej - ponad 50%.
9 kwietnia w Grecji odbył się 24-godzinny strajk generalny zorganizowany przez związki zawodowe. Grecy wciąż sprzeciwiają się kontynuowanej przez władze już piąty rok polityce oszczędności. Podczas strajku zamknięto szkoły i apteki, nie kursowały promy, szpitale przeprowadzały operacje tylko w nagłych przypadkach. W Atenach ograniczono kursowanie transportu miejskiego, zatrzymano kolej. Kolejny taki sam protest miał miejsce w październiku.
Od początku kryzysu Grecja otrzymała dwa solidne pakiety ratunkowe opiewające w sumie na ok. 240 mld € (200mld z UE i 40mld z MFW), z terminem spłaty do 2054 roku. A to tylko oficjalna pożyczka ratunkowa udzielona Helladzie. Jeśli uwzględni się dodatkowo zwolnienia z zobowiązań finansowych, umorzenia kredytów itp. to pomoc udzieloną rządowi w Atenach szacuje się na ok. 400mld €. Zgodnie z dotychczasowymi założeniami z końcem 2014 r. mija planowany termin zakończenia programu wsparcia europejskiego - w 2015 r. i w pierwszej połowie 2016 r. Grekom miałby pomagać tylko MFW (przewidziano jeszcze 12,5 mld € wsparcia). A od połowy 2016 r. Grecja ma wrócić na międzynarodowe rynki finansowe i samodzielnie szukać na nich szczęścia.
Dlatego napływające pod koniec roku z Grecji zapowiedzi rezygnacji z dotychczasowego programu pomocowego już od początku 2015 roku były sporym zaskoczeniem. Greckie władze
zakładały wyraźny wzrost gospodarczy w kolejnym roku (nawet 3%) i sądziły, że same będą w stanie spełniać swoje potrzeby finansowe.
Zapowiedzi rezygncji z programu pomocowego półtora roku wcześniej, niż zakładał plan, nie zostały jednak przyjęte z entuzjazmem. Krytyczne głosy pojawiły się m.in. ze strony innych państw strefy euro, które obawiają się negatywnych następstw dla całego bloku. Pomimo że Grecja poczyniła postępy w naprawie swoich finansów publicznych, wielu inwestorów obawia się, że kraj ten nie zakończył „remontów” niezbędnych do tego, aby stanąć na własnych nogach. Podnoszone są obawy, że ponowny kryzys w Helladzie mógłby się rozlać na inne państwa. Ale Grecja ma zwyczajnie dosyć nieustannego nadzoru Trojki, czyli przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego, którzy skrupulatnie monitorują wprowadzanie bolesnych reform. Dla greckiego społeczeństwa Trojka jest obecnie najbardziej znienawidzoną organizacją na świecie. Dlatego rząd grecki, pod wpływem nacisków społecznych, rozważał zaprzestanie nadzoru i spowolnienie reform nawet za cenę zakończenia pomocy finansowej.
Jednak sytuacja w grudniu wymknęła się spod kontroli rządu w Atenach po tym, jak premier niespodziewanie ogłosił przyspieszenie wyborów prezydenckich. (W Grecji prezydent wybierany przez parlament.) Wybory zostały przesunięte z lutego na grudzień i miały być wskaźnikiem poparcia rządu. Jednak kandydat rządu na prezydenta, były komisarz UE Stawros Dimas, nie zdobył wymaganej większości głosów w trzech kolejnych głosowaniach parlamentu. Zgodnie z prawem wymusiło to rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych, które zaplanowano na 25 stycznia. Zasadniczym problemem dla rządu i jego polityki reform, było bardzo duże poparcie w sondażach (27-28%) dla partii Syriza, której brakować mogło zaledwie 10 posłów do samodzielnego sformowania rządu. Ta skrajnie lewicowa i antysystemowa partia, sprzeciwia się radykalnym reformom państwa, zamierza wypowiedzieć pakiet pomocowy MFW,
żąda umorzenia sporej części greckiego długu i nacjonalizacji banków. Takie działania mogłyby doprowadzić do wyjścia Grecji ze strefy euro. Perspektywa zwycięstwa Syrizy wywołała więc strach wśród inwestorów. W rezultacie tego w ostatnim tygodniu roku na giełdzie w Atenach odnotowano głębokie spadki. Główny indeks stracił ponad 11 proc., a rentowność greckich obligacji sięgnęła 11,17 proc. MFW zawiesił do czasu wyboru nowego rządu pomoc gospodarczą dla Grecji.
|