Przelot na Kos

Do Grecji lecieliśmy z poznańskiej Ławicy a nie z Okęcia i czeskimi liniami. Generalnie same plusy.
Wylot mieliśmy o 14:25, więc mogliśmy wyruszyć do Poznania zaraz po śniadaniu o normalnej porze. Tuż przed wyjazdem, na stronie portu lotniczego zerknąłem na tablicę odlotów on-linę, aby się upewnić, że lot nie jest przesunięty - fajna sprawa.
Aby nie płacić 250 zł za parking pod samym lotniskiem zarezerwowaliśmy wcześniej miejsce
na parkingu znajdującym się ok. 1 km od terminala (150 zł). Gdybyśmy nie mieli rezerwacji, to nie wiem czy znalazłoby się miejsce - parking był pełen. Jak tylko załatwiliśmy formalności bez zwłoki zostaliśmy przetransferowani busem do terminala. Do odlotu mieliśmy
niecałe 2 godziny.
Travel Service ma w swojej flocie głównie nowoczesne Boeingi 737-800, z charakterystycznymi zagiętymi końcami skrzydeł (winglety). Miłym zaskoczeniem były nowoczesne monitory, które wyświetlały na bieżąco wiele parametrów lotu i skalowane mapki z zaznaczoną pozycją maszyny. Catering niestety płatny, ale taki już teraz standard. Za to dość szybko serwowany.
Lot trwał prawie 3 godziny więc zdążyliśmy się wynudzić. Kiedy samolot zaczął się obniżać
pod nami mignęła wyspa Kos. Po chwili zawróciliśmy o 180º i wylądowaliśmy nadlatując z południa. Ostatnie kilkanaście sekund przed lądowaniem samolotem targały silne
wstrząsy. Gdy wyszliśmy na płytę lotniska zrozumieliśmy dlaczego - wiał silny i porywisty wiatr, który jak się okaże będzie nam towarzyszył przez większość pobytu na wyspie.
Uwzględniając przesunięcie czasu była już 18:20. Zaraz po wejściu do terminala zostaliśmy
prześwietleni kamerą temowizyjną pod kątem temperatury ciała. Jedna osoba nie zdała tego testu
i została zaproszona na bok, na dalsze badania - ale nie była to "świńska" grypa.
Z lotniska do hotelu było zaledwie kilkanaście kilometrów, więc w niecałe pół godziny
dotarliśmy autokarem na miejsce. Po 10 godzinach od wyjścia z domu dotarliśmy wreszcie do celu. Byliśmy jedynymi gośćmi Scana, którzy przybyli do hotelu Akti
tego dnia. Przywitała nas jedna z dwóch mówiących po polsku recepcjonistek - pani Kasia - Polka od 8 lat mieszkająca w Grecji. Błyskawicznie zostaliśmy zakwaterowani i mogliśmy udać się na kolację.

|