Dzień 8 - Olimpia, PatrasRano obudziłem się dość wcześnie, wziąłem aparat i pognałem na taras. Myślę, że było warto - wschód słońca nad morzem prezentował się w niezwykłych barwach. Nie byłem jedynym "rannym ptaszkiem" - kilku z nich już zażywało porannej kąpieli w morzu. Z żalem uświadomiłem sobie, że to ostatni dzień naszego pobytu w Grecji. Pomimo zmęczenia i szybkiego tempa, miałem ochotę zostać jeszcze kilka dni dłużej.... Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy, przez Nafplion, do Koryntu. Tym razem naszym celem nie był kanał, ale ruiny starożytnego miasta. Starożytny Korynt zawdzięczał swoje bogactwo położeniu na wąskim przesmyku rozdzielającym zatoki Koryncką i Sarońską. Tędy biegł najkrótszy szlak handlowy ze wschodniej części Morza Śródziemnego na Adriatyk i dalej do Italii. Transport towarów opłacał się nawet wówczas, gdy nie istniał jeszcze kanał, bowiem w poprzek przesmyku biegł mur, w którym znajdowała się brama, przez którą przebiegała wyłożona kamiennymi płytami droga łącząca brzegi mórz. Kontrolę nad przejściem sprawował Korynt, czerpiąc z tego pokaźne zyski. Miasto założone w IXw. p.n.e. przez Dorów, swój szczytowy okres rozwoju przeżywało od VIII do VI wieku p.n.e. W 146 r. p.n.e. zostało zburzone przez Rzymian (symboliczna data końca epoki hellenistycznej i początku okresu rzymskiego w dziejach Grecji), ale po 100 latach zostało odbudowane przez Cezara. Juliusz Cezar odbudował Korynt jako rzymską kolonię. Rzymianie wznieśli tam forum, odeon i bazyliki. W 27 r. p.n.e. Grecja stała się prowincją rzymską - Achają ze stolicą w Koryncie. Po głównym mieście nie pozostało zbyt wiele zabytków - głównie są to pojedyncze fundamenty, fragment odeonu rzymskiego i teatru dla 15 tysięcy widzów oraz 7 kolumn pozostałych po dużej świątyni Apollina. Na odległym o 4 km wzgórzu mieścił się Akrokorynt. Znajdują się tam pozostałości po słynnej świątyni Afrodyty, w której służbę pełniło 1000 panienek nieciężkich obyczajów. To o nich napomyka św. Paweł w "Listach do Koryntian". Do dziś nie wiadomo czy "córy Koryntu" schodziły na dół do głównego miasta, czy też były odwiedzane w Akrokoryncie, przez żądnych uciech mężczyzn. Akrokorynt był przez wieki utrzymywany, przez kolejnych władców, jako twierdza, stąd też sam szczyt otoczony był murem, którego pozostałości przetrwały do naszych czasów. Wejście na szczyt wiedzie przez trzy bramy z różnych epok: turecką, frankońską i bizantyjską. Na szczycie, oprócz ruin świątyni Afrodyty, znajdują się jeszcze ruiny późniejszych, głównie tureckich, budowli (meczety, groby, kaplice itp.). Niestety nie było nam pisane zwiedzanie Akrokoryntu. Z Koryntu udaliśmy się okrężną drogą (aby ominąć góry i wykorzystać autostradę) do Olimpii. Olimpia, położona w świętym gaju oliwnym (Altis) u stóp wzgórza Kronosa, przez blisko 2000 lat cieszyła się sławą ośrodka religijnego i sportowego. Historia tutejszego sanktuarium sięga czasów mykeńskich, ale jego rozkwit nastąpił po pojawieniu się Dorów i przyniesieniu przez nich kultu Zeusa. Nazwa miasta pochodziła od siedziby boga - góry Olimp. Początki igrzysk olimpijskich nie są znane, wiadomo jednak, że odbyły się już w 776 r. p.n.e., ale czy były też wcześniej - tego nie wiadomo. Kolejne igrzyska odbywały się co 4 lata. Potoczne określenie igrzysk "olimpiadą" jest nieścisłe, bowiem termin ten oznacza 4 letni okres pomiędzy kolejnymi igrzyskami. Początkowo jedyną konkurencją był bieg mężczyzn, potem zapasy, boks, wyścigi konne i inne dyscypliny. Współzawodniczyli ze sobą nie tyle sami zawodnicy, co całe miasta (zaczątki reprezentacji narodowych). Igrzyska, jako pogańskie święto, nie spodobały się chrześcijanom - znieśli je w 393 r. n.e. Odrodzenie się igrzysk olimpijskich nastąpiło w 1896 roku - odbyły się wtedy I Igrzyska Olimpijskie ery nowożytnej. Obecnie igrzyska rozpoczynają się nadal w Olimpii - poprzez symboliczne rozpalenie ognia olimpijskiego. Aktualnie w Olimpii można zwiedzić fundamenty gimnazjonu - miejsca ćwiczeń gimnastycznych, palestrę - była to sala, w której zawodnicy trenowali przed igrzyskami zapasy i boks (my zamiast trenować zjedliśmy tam drugie śniadanie), stadion, warsztat Fidiasza, oraz ruiny świątyń: Hery i Zeusa. Świątynia Hery wzniesiona została około 600 r. p.n.e. z drewnianymi kolumnami. Drewniane kolumny zewnętrzne zastępowano potem stopniowo kamiennymi. W zależności od pobożności i hojności wiernych miały one różną grubość (od 1 m do 1,28 m) i zdobnictwo. Po kolumnach wymieniano na kamienne inne elementy budowli, aż do uzyskania świątyni całkowicie zbudowanej z kamienia. Obrazuje to ewolucję pierwszych sanktuariów greckich - od drewnianych posągów bóstw, umieszczanych pośrodku gajów, przez drewniane świątynie, otoczone palisadą kolumn (imitującą gaje), aż po świątynie zbudowane całkowicie z kamienia (również z wieńcem kolumn, podtrzymujących dach, które miały symbolizować gaje). Obecnie po świątyni pozostało zaledwie kilka doryckich, "przysadzistych" kolumn. Świątynia Zeusa Olimpijskiego pochodzi z Vw. p.n.e. i była potężną budowlą, stojącą w centrum świętego kręgu. Jej wielkość można ocenić po resztkach ponad 10 metrowej wysokości kolumn, rozsypanych jak klocki przez trzęsienie ziemi. Pojedyncze bębny kolumn ważą około półtorej tony. Wewnątrz świątyni znajdował się wielki posąg Zeusa, który Fidiasz wykonał w pobliskiej pracowni około 430 r. p.n.e. Posąg ten wyobrażał boga siedzącego na tronie w płaszczu i wieńcu oliwnym, ze statuetką Nike na prawej dłoni i berłem w lewej. Zniszczony został w Vw. n.e., tak więc znany jest głównie z wyobrażeń na monetach greckich. Posąg Zeusa był jednym z siedmiu cudów świata. Stadion w Olimpii jest najstarszym stadionem w Grecji - pochodzi z VIIIw. p.n.e. (przebudowany był w V-IVw. p.n.e.) i mógł pomieścić około 40 tysięcy widzów (20.000 na ławkach). Zachowały się linie startu i mety oraz pojedyńcze ławki dla widzów i trony dla sędziów. Obecna postać stadionu to rekonstrukcja. (18 sierpnia 2004 r. na tym stadionie, w naturalnej scenerii, bez dodatkowych środków technicznych, odbył się konkurs pchnięcia kulą w ramch XXVIII Igrzysk Olimpijskich.) W czasie pobytu w Olimpii, po raz pierwszy na greckiej ziemi, na niebie pojawiły się pojedyncze, drobne chmurki, na moment zasłaniające słońce. Z Olimpii pojechaliśmy do Patras. W dość luksusowym hotelu, nad brzegiem Zatoki Korynckiej, kilkanaście kilometrów od miasta, mieliśmy zamówioną kolację. Hotel znajdował się około 1-2 kilometrów od autostrady, ale droga do niego była przyczyną szybszego bicia serca u wielu z nas. Droga ta miała szerokość o około metr większą, niż szerokość naszego autokaru. Dopóki jechaliśmy prosto, nie było tak źle, ale problemy zaczęły się już na pierwszym skrzyżowaniu. Podczas skrętu, długi, pozbawiony przegubu, a na dodatek dość wysoki autokar z obydwu stron ocierał się o konary drzew, z trudem przeciskając się przez wąską drogę. Kilkakrotnie zdarzało się, że drugi kierowca wychodził na ulicę, pilotując autokar podczas manewrowania i usuwając z drogi drobne przeszkody (np. pojemnik na śmieci). W autobusie wrzało, większość z nas była przekonana, że podobnie jak w Atenach, kierowca zabłądził. Obawialiśmy się, że utkniemy tam na dobre, a ponieważ do odpłynięcia promu zostało ledwie kilka godzin, więc sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa. Jednak po około 20 minutach szczęśliwie dotarliśmy do hotelu, a tam uspokoiliśmy się trochę widząc dwa inne, podobnej wielkości autokary. Kolację zjedliśmy w hotelowym ogrodzie, pod palmami, kilkadziesiąt metrów od morza. A jedzenie było wyśmienite. Z powrotem wracaliśmy tą samą drogą, co prawda po ciemku, ale już nie wątpiliśmy w umiejętności naszych kierowców (no może jednak przez chwilę, gdy przed nami pojawił się inny wielki autokar, a miejsca do wyminięcia nie było). Przed północą dotarliśmy do portu w Patras. W sklepie wolnocłowym dokonaliśmy ostatnich zakupów i zaokrętowaliśmy się prom. O północy opuściliśmy Grecję. |