Prognozy dla Grecji
Grecja uczyniła w ostatnich latach bardzo dużo, żeby uzdrowić swoją wewnętrzną systację finansową. Pod naciskiem zagranicznych wierzycieli, mimo silnego sprzeciwu społeczeństwa, wprowadziła reformy wewnętrzne obniżające wydatki państwa i poprawiające ściągalność podatków. W mniejszym niż zakładano stopniu doprowadzono też do prywatyzacja majątku państwowego.
Grecy sprzedali port w Pireusie Chińczykom i zdecydowali o prywatyzacji 14 regionalnych lotnisk, kolei państwowych, sieci gazowej i innych narodowych dóbr. Jednak działania te przyniosły niewielkie kwoty: kilka z planowanych 50 miliardów mld €.
Początkowo reformy finansów szły dość powoli. Jednak po przejęciu władzy przez głoszącą hasła zerwania z wymuszonymi oszczędnościami lewicową Syrizę, Grecja przyjęła bezprecedensowe pakiety reform, których pozytywne skutki widać już było w 2017 r.: deficyt finansów zastąpiła niewielka nadwyżka. Oczywiście była, to nadwyżka pierwotna, nie uwzględniająca kosztów obsługi zadłużenia. Pozwoliło to jednak na wyjście Grecji z procedury nadmiernego deficytu, którą objęta była od początku kryzysu. Zmalało też wyraźnie bezrobocie - z 28% w 2012 r. do około 20% obecnie.
Jak trudna jest nadal sytuacja finansowa Grecji niech świadczy chociaż skala zadłużenia państwa. W 2018 roku osiągnęło ono prawie 300 mld €, co stanowi 180% PKB. Mówiąc obrazowo dług ten jest blisko dwa razy większy niż to co rocznie wytwarza się w postaci towarów i usług (roczne PKB). To kwota nie do spłacenia przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat. Bowiem przychody państwa (podatki) są typowo na poziomie kilkunastu procent PKB. Ale w Grecji, z olbrzymią szarą strefą, przychody państwa są na poziomie kilku procent PKB. Czyli dług publiczny kilkudziesięciokrotnie przekracza roczne przychody państwa greckiego. Dodatkowym problemem greckiego długu jest to, że jest on obecnie zaciągnięty wobec wierzycieli zagranicznych. Gdyby państwo miało dług głównie wobec swoich obywateli i instytucji to mogłoby po prostu wyżej opodatkować obywateli, a zabrane im w formie podatków pieniądze oddać, obsługując zadłużenie.
Jeszcze kilka lat temu rozważano porzucenie przez Grecję strefy euro, choć zawsze było to dementowane przez władze Grecji i UE. Teoretycznie jest to możliwe, chociaż skomplikowane organizacyjnie i po prostu kosztowne.
Wymagałoby to opuszczenia przez Grecję Unii Europejskiej, z możliwością powrotu, ale bez ponownego przyjmowania wspólnej waluty. Konieczne byłoby ponowne przejęcie przez bank centralny polityki monetarnej i wyemitowanie własnego pieniądza. Co by to dało? Kraj który ma własną walutę może po prostu dodrukować pieniądze, a wtedy wyższa inflacja pożre część długu. To możliwość wykpienia się od płacenia. Kraj, który jest w strefie euro, oczywiście nie może tego zrobić. Po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej szanse na opuszczenie przez Grecję strefy Euro trochę wzrosły, liczba zwolenników euro w Grecji spadła 70% do ok. 50%. Jednak ostatnio już się o tym prawie nie mówi.
Co więc można zrobić z olbrzymim zadłużeniem, którego Grecja sama nie jest i nie będzie w stanie spłacić?
Według wielu specjalistów od makroekonomii bankructwo Grecji jest już przesądzone. Pytanie tylko kiedy to nastąpi i jak to będzie wyglądać? Bankructwo podmiotu gospodarczego oznacza, mówiąc potocznie, że publicznie oświadcza on że nie ma już więcej pieniędzy i nie będzie spłacać swoich zobowiązań (kredytów). W przypadku bankructwa firm czy banków wierzyciele mogą odzyskać część
pożyczonych bankrutowi pieniędzy z likwidowanego majątku bankruta (masa upadłościowa). Kiedy bankrutuje państwo trudno sobie wyobrazić aby zagraniczne banki czy rządy próbowały na siłę przejąć majątek obcego, ale zaprzyjaźnionego państwa.
Jednak państwo takie na długie lata straci wiarygodność finansową i nie będzie mogło liczyć na pożyczki zagranicznych banków komercyjnych. Mało prawdopodobne też, aby otrzymało pożyczki od rządów innych krajów. Przez lata będzie musiało utrzymywać swoją strukturę wyłącznie z podatków i podobnych opłat oraz zysków przedsiębiorstw państwowych.
Ewentualne bankructwo Grecji najbardziej zaboli więc Greków żyjących z publicznych pieniędzy - strefę budżetową i emerytów oraz osoby intensywnie korzystające z publicznej służby zdrowia. Większość Greków, zwłaszcza na wyspach, żyje z dochodów z turystyki i ich to mniej dotknie. Chociaż pośrednio upadek infrastruktury państwowej - szkolnictwa, służby zdrowia, transportu dotknie wszystkich obywateli.
Gdyby bankructwo Grecji nastąpiło na początku kryzysu, to największym poszkodowanym byłby banki komercyjne: niemieckie, francuskie czy amerykańskie, które wiele zainwestowały w greckie obligacje. Wedle przybliżonych szacunków francuskie banki miały łącznie ok. 71 mld € greckiego długu (w obligacjach rządowych i innych wierzytelnościach), a niemieckie - ok. 44 mld.
Dlatego państwa Strefy Euro i MFW solidarnie złożyły się na pomoc finansową, która prawie w całości została przeznaczona na spłatę zagranicznych banków komercyjnych. W latach 2010-2018 Ateny otrzymały w trzech pakietach pomocowych łącznie około 290 mld €.
Jeśli więc Grecja zbankrutuje teraz, lub za jakiś czas, to dzięki spłaceniu zobowiązań wobec banków komercyjnych, obciąży to budżety krajów (głównie strefy Euro), a tym samym podatników z tych krajów.
Początkowo przedstawiciele władz Grecji i innych krajów niechętnie wypowiadali się o bankructwie Grecji. Jeśli już - to tylko w formie „straszaka”. Istniały bowiem obawy, że naruszyłoby to bardzo stabilność finansów - nie tylko Grecji ale i całej strefy euro. Jednak od drugiej połowy 2011 roku coraz częściej pojawiają się propozycje „częściowego bankructwa”, chociaż dokładnie nie wiadomo, na czym miałoby to polegać. Prawdopodobnie będzie to umorzenie znacznej części długów Grecji, ze stratą dla instytucji finansowych i rządów. Rozważa się też przesunięcie spłaty na wiele lat albo radykalne obniżenie (lub wręcz wyzerowanie) oprocentowania zobowiązań.
Pierwszy krok został już zrobiony - 27 października 2011 roku, przywódcy Eurolandu porozumieli się z sektorem bankowym w sprawie redukcji długu Grecji. Przyparci do muru bankowcy zgodzili się na 50 proc. strat na greckich obligacjach (w lutym 2012 r. zwiększono tę obniżkę do 53%). Dzięki temu grecki dług (wobec banków komercyjnych) zmniejszył się o 107 mld euro. Ale kolejny pakiet pomocy finansowej ze strony Trojki spowodował, że w rzeczywistości dług nie zmniejszył się i nadal wynosi około 320 mld €.
Jedno jest jednak pewne - kryzys i jego następstwa oznaczają dla większości Greków koniec stylu życia, do którego przywykli przez poprzedzające go 30 lat. Koniec z jedzeniem w tawernach, z wakacjami na wyspach, zakupami w drogich markowych sklepach. Stopniowo Grecy wrócą do standardu życia odpowiedniego do zamożności Grecji, znacznie niższego niż średnia w Unii Europejskiej. Przykładowo: według informacji Eurostatu w 2018 r. ponad 50% Greków nie stać było na choćby jeden tydzień wakacji poza domem. Gorzej jest tylko w Rumunii, a średnia dla całej UE to 28% (w Polsce to 34%). W ciągu 10 lat kryzysu przeciętne wynagrodzenie spadło w Grecji o połowę - do ok. 750€ netto, podczas gdy w Polsce to ok. 900€ / 3800zł. Jednak ceny w Grecji są znacznie wyższe niż u nas, więc obecnie pod względem poziomu życia przeciętnemu Grekowi żyje się trudniej niż w Polakom.
|