ArgolidaEpidauros Amfiteatr w Epidauros to wyjątkowe miejsce. To największy z zachowanych teatrów antycznych. I najpiękniejszy. A w dodatku posiada unikalną akustykę. Podczas naszej pierwszej wyprawy do Hellady (w 2001 r.) wywarł na nas bardzo wielkie wrażenie. Więc kiedy po 13 latach znów byliśmy „w okolicy”, nie mogliśmy go pominąć. Pomimo, że tym razem wiedzieliśmy czego się tam spodziewać, tak jak poprzednio widok olbrzymiej, doskonale zachowanej widowni amfiteatru przytłoczył nas. Efekt jest tym większy, że z tej perspektywy teatr wydaje się idealnie półkolisty, symetryczny, pełen harmonii. Odczucia są nie do opisania. Niestety przed południem w oglądaniu widowni od strony orchestry, przeszkadza świecące w oczy słońce. Ale na szczęście na niebie znalazła się chmurka, która na kilka minut je zasłoniła, pozwalając na podziwianie i fotografowanie monumentalnej widowni, która mogła pomieścić ponad 14.000 widzów. Niesamowitą akustykę teatru chętnie demonstrują przewodnicy. Nie inaczej było tym razem. Pilotka - pani Olimpia - pokazała nam jak donośnie słychać było nasze klaskanie, niezależnie od tego w którym miejscu orchestry staliśmy. Jak tylko zwolniliśmy miejsce, na środku pojawił się tam jakiś młodzieniec, który po grecku rozpoczął długi monolog, skierowany do grupki rówieśników siedzących na widowni. Wchodziliśmy po stopniach amfiteatru coraz wyżej i wyżej, cały czas doskonale słysząc jego głos. Myślę, że gdyby mówił po polsku, to nawet po dotarciu do najwyższego rzędu, bez problemu moglibyśmy wszystko zrozumieć. Z góry półkolista widownia teatru wygląda równie ciekawie, głównie dlatego, że zachowała się w doskonałym stanie - przez setki lat przykryta była warstwą ziemi. Niestety obiekty sceniczne uległy całkowitemu zniszczeniu i nie zostały zrekonstruowane. Z ostatnich rzędów rozpościerał się przepiękny widok na niesamowicie zielony park porastający teren sanktuarium oraz na odległe góry. Pilotka dała nam tu czas wolny, więc postanowiliśmy jeszcze zobaczyć, jak wygląda antyczny stadion, znajdujący się kawałek drogi od teatru. Podczas naszej pierwszej wizyty w Epidauros tam nie doszliśmy. Zrobiliśmy więc kilka szybkich fotek teatru i kierując się tablicami z mapkami terenu, szybkim krokiem ruszyliśmy w kierunku stadionu. Minęliśmy rozległy teren, który zajmowały ruiny (praktycznie tylko fundamenty) hospicjum (czyli miejsca noclegowego dla pacjentów) oraz łaźnie. Po kilku minutach, trochę już zdyszani, dotarliśmy do stadionu. Podobnie jak większość stadionów antycznych, również ten miał prostą bieżnię o długości około 180m. Zbudowany został w V w. p.n.e., a wykorzystywany był podczas organizowanych co cztery lata wielkich świąt na cześć Asklepiosa - Epidauri. Do dziś zachowały się pozostałości po liniach startu i mety oraz trybunach. W czasie naszego pobytu północna trybuna była w trakcie gruntownej rekonstrukcji. Tuż obok stadionu mieściły się budynki świętego kręgu sanktuarium. Oprócz głównej świątyni, po której zostały tylko fundamenty, była tam jeszcze jedna ciekawa i zagadkowa budowla - tolos. Tolosy są unikatowe, bo budowane były na planie koła, a nie prostokąta jak inne budynki. Posiadając 26 doryckich kolumn zewnętrznych oraz 14 korynckich wewnątrz, tolos ten był jedną z zaledwie kilku takich budowli w Grecji. Niestety zostały po nim tylko fundamenty i niewielkie fragmenty kolumn, ale to wystarczyło, aby rozpocząć rekonstrukcję. Ponad fundamentami rozstawione było gęste rusztowanie, a dźwigi ustawiały na sobie, świeżo wyciosane z wapienia lub marmuru bębny tworzące kolumny. Za jakiś czas, kiedy tolos zostanie całkowicie zrekonstruowany, będzie z pewnością wart obejrzenia. Dużo więcej informacji o tym miejscu zamieściłem już wcześniej w rozdziale Perełki Grecji - Epidauros, do którego lektury zapraszam. Nafplion Wyjeżdżając z Epidauros widzieliśmy całe hektary spalonej ziemi. Gdzieniegdzie na pogorzelisku zasadzono już nowe drzewa. W 2007 r. Argolidę nawiedziły wielkie pożary, które dokonały prawdziwego spustoszenia wśród lasów i upraw. A także ludzi - zginęło tu ponad 30 osób, głównie kobiet, dzieci i starców, ale także załoga broniącego ich wozu straży pożarnej. W całej Grecji tamtego lata spłonęło ponad 70 tys. ha lasów i upraw, a śmierć poniosło ponad 60 osób. Nafplion (Náfplio), znany także jako Nauplio(n), to wyjątek pośród greckich miast. Odznacza się pięknym położeniem i dostojną, nieco staroświecką elegancją - pozostałością po czasach, kiedy był prowizoryczną stolicą świeżo wyzwolonej Grecji. Rząd rezydował w Nafplionie w latach 1829-1834. To tutaj z rąk zamachowców zginął pierwszy prezydent, Kapodistrias, tutaj też znajdowała się w latach 1833-1834 pierwsza rezydencja bawarskiego księcia Ottona, pierwszego króla Grecji. W Nafplionie jest wiele pamiątek po Wenecjanach, zwłaszcza Skład Morski (obecnie muzeum), meczety tureckie oraz górująca nad miastem twierdza Palamedesa (Palamidi) z XVIII w., stanowiąca największy w Grecji zespół fortyfikacji. Odegrała ona znaczącą rolę w powstaniu greckim. Grecki generał - Kolokoktronis - zdobył ją po ponad rocznym oblężeniu. Jak na ironię, po odzyskaniu niepodległości, został w niej uwięziony, po tym jak porwał i uwięził kilku parlamentarzystów, gdyż nie mógł się pogodzić z utratą władzy na rzecz nowego rządu. Pilotka zaprowadziła nas do lodziarni, prowadzonej przez jej znajomą. Smaków lodów było ponad 20 i każdy z nich właścicielka nazwała po polsku. A jedna gałka była wielkości 2 typowych. Dawno nie jedliśmy tak dobrych lodów. Przy okazji dowiedzieliśmy się, skąd pani Olimpa, mimo że jest Greczynką, tak dobrze mówi po polsku - jej rodzice przez jakiś czas mieszkali na emigracji w naszym kraju. Niestety po raz kolejny nie udało nam się wejść do twierdzy Palamedesa - samo wejście i zejście po blisko 900 wyciosanych w kamieniu stopniach zajmuje co najmniej godzinę, a jeśli jeszcze chce się ją pozwiedzać, to trzeba zarezerwować kolejne pół godziny albo i więcej. Jednak na osoby, które już tam dotrą, czekają przepiękne widoki na leżące w dole miasto, otoczone z trzech stron morzem. My nie mieliśmy tyle czasu podczas tej wycieczki. Rozważaliśmy jeszcze powrót po kilku dniach do Nafplionu - samodzielnie, autobusem KTEL - ale nie starczyło już na to czasu. Oprócz Palamidi w Nafplionie są jeszcze dwie twierdze - Akronafplia i Bourtzi. Charakter Akronafpli najlepiej oddaje turecka nazwa: Its Kale - Trzy Zamki. w dolnym zamku, najlepiej zachowanym, jest obecnie luksusowy hotel. Natomiast Bourtzi znajduje się na niewielkiej wysepce na wprost portu. Zbudowali go w 1473 r. Wenecjanie, by osłaniał wejście do portu w Nafplionie i strzegł całej Zatoki Argolidzkiej. W latach późniejszych zamek pełnił inne funkcje - w XIX w. był siedzibą kata, a w XX w. krótko działał w nim luksusowy hotel. Dzisiaj można go zwiedzać wynajmując rejs motorówką z portu. Spacerując po urokliwych uliczkach Starego Miasta warto zajrzeć do Muzeum Komboloi - jedynego takiego na świecie. Albo do meczetów tureckich, które znajdują się w pobliżu otoczonego kamienicami głównego placu miasta (Syntagma). Przy placu Kapodistriasa z pomnikiem pierwszego prezydenta, stoi budynek, w którym mieściła się najstarsza w Grecji apteka - działała blisko 150 lat: od 1828 do 1972 r. Mykeny Wyruszyliśmy w dalszą drogę, na północ, w kierunku Myken. Przejeżdżaliśy przez Tiryns, który w czasach mykeńskich leżał nad samym morzem i prawdopodobnie pełnił funkcję portu dla Myken. Ponieważ położony był na otwartym terenie, jego fortyfikacje musiały być znacznie potężniejsze od mykeńskich. Ruiny twierdzy w Tirynsie, które widzieliśmy z okien autokaru, są też lepiej zachowane niż te w Mykenach, ale ponieważ nie znaleziono w nich takich atrakcji, jak np. groby królewskie w Mykenach (i znalezione w nich 14 kg złotych ozdób i masek), więc to Mykeny stały się mekką dla archeologów i turystów. Krajobraz za oknami wyraźnie się zmienił - zamiast drzew oliwnych pojawiły się rozległe i bujne sady cytrusowe, miejscami przeplatane winnicami. Pośród drzew widoczne były dziwne śmigła wiatraków. Ponieważ korzenie cytrusów nie są odporne nawet na małe przymrozki, które trafiają się na Peloponezie, wiatraki te „mieszają” powietrze aby nie dopuścić do ich przemarznięcia. W końcu dotarliśmy do ostatniego miejsca naszej wycieczki - do Myken. Znajdują się tam najstarsze zabytki kultury greckiej - z tak zwanego okresu mykeńskiego - sięgającego epoki prehistorycznej (II tysiąclecie p.n.e.). Tradycyjnie najpierw zwiedziliśmy tzw. Skarbiec Atreusza, wcześniej uznawany za grobowiec króla Agememnona (z XIII w. p.n.e.). Dokładniejsze badania archeologiczne odrzuciły możliwość, że pochowano w nim legendarnego króla Myken, gdyż żył on w czasach Wojny Trojańskiej, która miała miejsce co najmniej 100 lat później. Kilkaset metrów dalej, na wzgórzu, znajdują się ruiny cytadeli, z charakterystycznymi, kilkumetrowej grubości, obronnymi murami „cyklopowymi”. Ułożono je z wielkich, nieociosanych głazów - stąd wzięło się później przekonanie, że wznieśli je cyklopi. Dzięki tym murom i strategicznemu położeniu na wzgórzu, warownia ta była praktycznie nie do zdobycia. U wejścia do cytadeli znajduje się słynna Lwia Brama (z XIII w. p.n.e.) - nazywana tak od zdobiącej ją rzeźby dwóch lwic. Kiedyś zamykały ją drewniane, zapewne okute brązem wrota. W muzeum mogliśmy obejrzeć makietę warowni - niestety stanu obecnego, a nie takiej, jak wyglądała w czasach mykeńskich. Ale najciekawszą ekspozycję stanowiły różnorodne naczynia, tabliczki z pismem, przedmioty codziennego użytku, a przede wszystkim złote ozdoby. Najcenniejszym z tych skarbów jest złota maska pośmiertna - uważana wcześniej za maskę Agamemnona, a ściślej mówiąc jej wierna kopia. Więcej informacji o najstarszych budowlach greckich można znaleźć w rozdziale Kultura i sztuka - Architektura - Pałace Krety i Myken. |