Tajemnica wyroczniPierwsze teorie współczesne (przełom XIX i XX w.) Przez wieki uznawano klasyczną (starożytną) teorię, tłumaczącą zjawiska związane z wyrocznią transem Pytii wywoływanym przez gazy wydostające się z ziemi. W 1893 r. młody angielski naukowiec Adolphe Paul Oppe uczestniczył we francuskich wykopaliskach w Delfach. Ponieważ w odkrytych fundamentach świątyni nie znaleziono żadnej szczeliny, z której mogłyby uchodzić gazy, Oppe opublikował artykuł negujący dotychczasowe teorie. Stwierdził w nim, że w Delfach nigdy nie było żadnej szczeliny, czy innego otworu, z którego mógłby wydobywać się gaz. Ponadto uważał, że żaden naturalny gaz nie mógłby wywołać transu opisywanego przez starożytnych, a zwłaszcza sporadycznych ataków szału opisywanych przez Plutarcha. Teoria Oppego została szybko podchwycona i stała się niezwykle popularna. 50 lat później umocniło ją stwierdzenie innego badacza starożytności, że gaz wywołujący opisywane objawy musiałby być pochodzenia wulkanicznego, a Delfy nie leżą na obszarze aktywnym wulkanicznie. O antycznych teoriach prawie więc zapomniano. Jeśli gdzieś były uznawane, to na pewno nie w środowisku akademickim, ale wyłącznie w lokalnych przewodnikach czy literaturze popularnej, bardziej jako mity niż fakty. Pojawiały się też sugestie, że trans Pytii wywoływany był dymem z kadzideł, podkładanych jej przez kapłanów, albo po prostu był udawany. Zdaniem sceptyków starożytni Grecy celowo lub nieświadomie stworzyli fałszywą legendę Delf. A trans wyroczni był zwykłym przedstawieniem. Odkrycie uskoku W latach '80 ubiegłego wieku, podczas badań geologicznych pod auspicjami ONZ i rządu greckiego poszukiwano w Grecji aktywnych uskoków (które przemieszczały się podczas trzęsień ziemi w ostatnich wiekach). Było to Grekom potrzebne do oceny stabilności tektonicznej poszczególnych regionów, w związku z planami budowy reaktorów jądrowych. Uczestniczący w badaniach amerykański geolog prof. Jelle Zeilinga de Boer z Uniwersytetu Wesleya postanowił zwiedzić Delfy. Zaobserwował on interesujące powierzchnie uskokowe w południowych zboczach góry Parnas, w okolicach sanktuarium Apollina w Delfach. Geolog zauważył identyczne powierzchnie uskokowe na skałach znajdujących sie na wschód i na zachód od sanktuarium. De Boer ustalił, że widoczne powierzchnie były końcami tego samego uskoku. Jeśli by poprowadzić linię pomiędzy nimi, to przechodziła by ona dokładnie przez świątynię Apollina. Choć nie było to widoczne, uskok ciągnął się pod ziemią między tymi zaobserwowanymi płaszczyznami uskokowymi, przebiegając pod podłogą świątyni. Ponieważ de Boer znał tylko antyczną interpretację wyroczni (nie wiedział o jej zanegowaniu prze Oppego), zignorował swoje odkrycie uznając je tylko za ciekawą obserwację. Dopiero 10 lat później wspomniał on o istnieniu uskoków pod świątynią Appolina archeologowi prof. Johnowi Hale z Uniwersytetu Louisville, który bardzo żywo zainteresował się wynikami badań Zeilinga de Boera. Hale na podstawie aktualnych podręczników i artykułów naukowych twierdził, że w okolicach Delf nie ma żadnych uskoków, rozpadlin ani szczelin. Na studiach archeologicznych podawano to jako pewnik. Przedstawiano to nawet jak współczesne badania naukowe mogą naprawić fałsz obecny w antycznych przekazach. Jelle Zeilinga de Boer uparcie jednak twierdził, że zaobserwował tam uskok. Obaj naukowcy postanowili sprawdzić rewelacje de Boera na miejscu w Delfach. W 1996 r. obaj przeprowadzili ponowne badania geologiczne pod wykopaliskami sanktuarium w Delfach. Dokonali zaskakującego odkrycia: zlokalizowali przecięcie się dwóch uskoków dokładnie pod adytonem oraz kanał odprowadzający z tego miejsca wodę źródlaną. Wszystko wskazywało na to, że świątynię wybudowano nie po to aby umieścić w niej posąg bóstwa, ale po to aby obejmowała fragment terenu o szczególnych właściwościach geologicznych, obejmujący przecięcie uskoków i źródło. Zwłaszcza, że gdyby nie to źródło, sanktuarium powstałoby zapewne w bardziej dogodnym miejscu. Jego lokalizacja na stromym zboczu była nie tylko uciążliwa podczas budowy, ale też groziła zawaleniem się w przypadku osunięcia sie zbocza. Odkrycie to obalało teorię Oppego i potwierdzało klasyczną interpretację wyroczni podaną min. przez Plutarcha. Być może przyczyną jednoznacznego stwierdzenia w 1893 r. że w Delfach nie ma uskoku, był brak w ekipie archeologów geologa. Archeolodzy bowiem zwykle pracują w jamach patrząc blisko przed siebie. Geolodzy patrzą z większej perspektywy, zauważają całe łańcuchy górskie. Widzą zjawiska w skali, która archeologom rzadko jest dana. Dla wprawnego oka geologa uskok w Delfach był świetnie widoczny. Skoro był uskok, a nawet dwa przecinające się, to istaniało bardzo duże prawdopodobieństwo występowania w tym miejscu źródeł wody. Naukowe potwierdzenie teorii klasycznych (koniec XX w.) Nadal jednak nie wiadomo było jaki gaz mógł wydobywać się z uskoku. W bezpośrednim sąsiedztwie świątyni nie ma obecnie źródeł. Jednak w pobliżu znajduje się źródło Kerna, związane z drugim z odkrytych uskoków - kerneńskim. To wody tego źródła zalewały teren wykopalisk w XIXw. Potem wybudowano kanał, który odprowadził wodę w inna stronę. Analiza map geologicznych wskazywała na występowanie w tym obszarze pokładów wapienia bitumicznego. Skała ta po podgrzaniu wydziela różne gazy - siarkowe, węglowodory i inne. Po dokładnych analizach chemicznych próbek wody na Uniwersytecie stanu Floryda wykryto w niej obecność metanu, etanu i etylenu, w stężeniu znacznie większym niż w atmosferze. Dokonano też analizy minerałów zebranych bezpośrednio w ruinach świątyni. Znalezione tam skały zawierające osady trawertynu, tworzące się kiedy gorąca woda styka się z wapieniem, także zawierały te gazy. Dla porównania zanalizowano też pobliskie źródło kastalskie, w którym jednak nie wykryto tych węglowodorów. A więc gazy występowały tylko w wodach źródła Kerna, które można uznać pod tym względem za wyjątkowe. Zainteresowano się zwłaszcza etylenem, gdyż ma on słodkawy zapach, pasujący do zapachu „słodkich perfum” opisywanego przez Plutarcha. Przypomniano sobie wczesne doświadczenia z anestezjologii, przeprowadzane ponad 50 lat wcześniej w USA. Wynikało z nich że 20% mieszanina etylenu i powietrza prowadziła do utraty świadomości, ale niższe stężenie wprowadzało pacjentów w trans. Trans był przeważnie łagodny: pacjent był przytomny, ale odczuwał euforię i miał wrażenie przebywania poza ciałem. Czasem obserwowano gwałtowne reakcje, przypominające napady szału. Wszystko to pasowało idealnie do zachowanych relacji Plutarcha i innych źródeł antycznych. Trzęsienia ziemi obluzowywały pokłady wapienia zawierające substancje petrochemiczne, osady były podgrzewane, mieszały się z wodą gruntową i płynęły na powierzchnię. Gorąca petrochemiczna mieszanina uwalniała gazy, w tym etylen, zdolny wprowadzać w trans i odmienne stany świadomości. Tak więc po ponad dwóch tysiącleciach udało się naukowo potwierdzić starożytne teorie oraz zanegować teorie XIX-wieczne i wyjaśnić tajemnicę wyroczni delfickiej. Przypadkowa obserwacja uskoków doprowadziła do odkryć, które zmieniły podręczniki historii. Wykorzystując najnowsze zdobycze nauki profesorowie Jelle Zeilinga de Boer oraz John Hale poprawili błąd wielu pokoleń historyków. Zakończeniem przygody de Boera była publikacja - wraz z Halem i Chantonem (chemikiem z Uniwersytetu Stanu Floryda) - artykułu w czasopiśmie „Geology”. Teraz odwiedzający Delfy mogą poznać prawdę: Wyrocznia nie mogła co prawda zaglądać w przyszłość, ale jej trans nie był udawany. Wieszcze natchnienie Pytii wywołane było wdychaniem gazów wydobywających się ze szczeliny w podłodze adytonu. |