Przejeżdżamy autokarem do Polski - tym razem bez nieprzyjemnych przygód

 
 
 

Dzień 11 - powrót do Polski

Noc minęła szybko, bez niespodzianek, więc trochę się wyspaliśmy. Cały czas lało. W Alpach musieliśmy nadrabiać sporo drogi, bo zamknięty był jeden tunel - straciliśmy ponad godzinę, jadąc po stromych górskich drogach - bez porównania szerszych niż w Grecji. Trochę nas przytrzymali na granicy z Czechami (około godziny). Osoby posiadające większe ilości napojów wyskokowych, obawiały się kontroli, ale skończyło się tylko na paszportach. Granicę czesko-polską przekraczaliśmy rano - kontrola paszportowa była bardzo pobieżna (Madzia nawet się nie obudziła). Około południa dotarliśmy do dobrze nam znanego motelu - tym razem, gdy wyszliśmy na parking po obiedzie, autokar nadal był cały. Pogoda w Polsce była bez porównania lepsza niż w Wenecji i drodze powrotnej - świeciło słońce i jak na pierwszy dzień października było dość ciepło.

Bez większych trudów dotarliśmy do końca naszej podróży - wieczorem byliśmy już w domu. Synek nie był w stanie czekać do naszego przyjazdu, więc spotkaliśmy się z nim dopiero następnego dnia rano.

wstecz dalej

 
 
LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK LICZNIK